Bazylea. Kawiarnia w kościele
Wychodzimy zza rogu, przed nami wyłania się ogromny, stary kościół. Trochę podejrzany, bo stoją przed nim kawiarniane stoliki. "To kościół otwarty dla wszystkich religii" - mówi nam przewodniczka - "każdy może tu przyjść i się pomodlić, a raz do roku odbywa się tu msza dla zwierząt domowych. Aha, no i część kościoła przerobiona została na kawiarnię."
Kościół św. Elżbiety, z 72-metrową wieżą, najbardziej znany budynek neogotycki i stał się pierwszym "otwartym kościołem" w Szwajcarii.
Trudno się dziwić, że pierwsze takie miejsce powstało właśnie w Bazylei, w końcu to tam, już za czasów reformacji, w protestanckiej katedrze pochowany został katolicki filozof - Erazm z Rotterdamu. W tamtych czasach rzecz nie do pomyślenia.
Ale Bazylea jest wyjątkowa jeszcze pod paroma innymi względami. Choć trzecia co do wielkości w Szwajcarii, w rzeczywistości niewielka - mieszka tu 180 tysięcy ludzi - posiada około 40 muzeów, co czyni ją jednym z ważniejszych miast Europy w tej kategorii. Klimat też sprzyja, dzięki śródziemnomorskiemu powietrzu napływającemu przez Bramę Brandenburską, w okolicy panuje klimat łagodny i słoneczny - nawet w zimę Bazyleę pokrywa tylko cieniutka warstwa śniegu.
Fot. GIAN MARCO CASTELBERG & MAURICE HAAS/ Switzerland Tourism
Bazylea. Król pokazuje język
A teraz trochę konkretów. Bazylea to miasto położone na styku granic trzech państw: Szwajcarii, Niemiec i Francji. Dzieli się na Małą Bazyleę (Kleinbasel) i Wielką Bazyleę (Grossbasel), które rozgranicza Ren. Centrum miasta to starówka Wielkiej Bazylei, plątanina wąskich uliczek wokół rynku i ratusza z XIV wieku. Dwie Bazylee łączy Most Środkowy, a obszar większego starego miasta (obejmuje zarówno Kleinbasel i Grossbasel) wolny jest od ruchu samochodowego. Miejscowi poruszają się tramwajami albo na piechotę - odległości w mieście nie są duże. Jak przyjrzycie się budynkom w starszym i bardziej tradycyjnym Grossbasel na paru z nich zauważycie osobliwą rzeźbę - głowę króla, która pokazuje język tej "gorszej" części Bazylei, Kleinbasel. To Lällekönig, wyraz pogardy bogatych bazylejczyków z Grossbasel wobec biedniejszych, mieszkających po drugiej stronie Renu.
Turkusowy Ren jest bardzo istotną częścią miasta. Rzeka jest czysta i można się w niej kąpać - latem wydzielony jest tu fragment do pływania. Z jednego brzegu na drugi można przepłynąć promem, który, przymocowany do liny uwieszonej w poprzek rzeki, unosi się wraz z jej nurtem.
Król pokazuje język/ Fot. GFDL/ Rynacher/ Wikimedia Commons
Bazylea. Wino zamiast wody
Tuż obok nowoczesnego budynku bazylejskiego teatru natkniecie się na fontannę, którą zdobią rzeźby jednego z głównych przedstawicieli sztuki kinetycznej, Jeana Tinguely'ego. Nie są to zwykłe rzeźby, raczej machiny-instalacje, które przywodzą na myśl wynalazki z książek Vernego. Stoją zanurzone w wodzie i odgrywają bezsensowne zachowania człowieka, które nie przynoszą żadnego skutku. Ruchome instalacje kręcą się w kółko, kołyszą monotonnie, płaczą, hipnotyzują - można się na nie gapić bez końca. Jeżeli chcecie zobaczyć więcej, udajcie się do muzeum Tinguely'ego. Uprzedzam tylko, że może tam niezauważenie zlecieć cały dzień.
W mieście jest jeszcze jedna fontanna godna uwagi, zwłaszcza 1 stycznia. Tuż przed południem przy Freie Strasie z fontanny ozdobionej bazyliszkami (jak można się domyślać, smok z ogonem węża i głową koguta to symbol miasta) tryska wino musujące!
Fot. Switzerland Tourism
Bazylea. Miasto muzeów
Najbogatsi mieszkańcy Bazylei tworzyli cenne kolekcje sztuki, które dziś stanowią najlepsze muzea miasta. Oprócz wspomnianego wcześniej muzeum Tinguely'ego, do najbardziej znanych należy Kunstmuseum, czyli kolekcja Holbeinów, gdzie obejrzeć można m.in. prace Pabla Picassa. W muzeum przy fundacji Beleyerów znajdziemy znowu obrazy Picassa, ale też Kandinsky'ego, Marka Rothki czy Andy'ego Warhola. Tak naprawdę, każdy znajdzie tu coś dla siebie, na długiej liście muzeów Bazylei jest także Muzeum Architektury, Muzeum Historii Przyrody, Muzeum Anatomii (niesamowita kolekcja anatomiczna uniwersytetu w Bazylei), Muzeum Historii Farmacji, Muzeum Żydowskie, Muzeum Zabawek, a nawet Muzeum Lalek. Gdyby tego było mało, tuż po drugiej stronie granicy, już w Niemczech, znajduje się zaprojektowane przez Franka Gehry'ego (tego od Muzeum Guggenheima w Bilbao) Muzeum Vitra Design. Myślicie, że po tych wszystkich wizytach będziecie doszczętnie spłukani? Niekoniecznie. Po pierwsze, i tak nie dacie rady zobaczyć wszystkich, po drugie, w każdą pierwszą niedzielę miesiąca wstęp jest bezpłatny.
Fot. Switzerland Tourism
Bazylea. Jak wyglądają słonie?
Bazylea ma dwie wizytówki, pod którymi zawsze kręcą się turyści. Pierwszym jest stara katedra, Basel Munster, której historia była co najmniej pechowa. Niszczona była wielokrotnie, to przez najazd Węgrów, to przez co najmniej kilka pożarów, trzęsienie ziemi i najazd ikonoklastów, którzy doszczętnie zniszczyli jej ołtarz i zgromadzone w środku dzieła sztuki. Ale przetrwała - dziś to majestatyczny gmach, mieszanka stylu romańskiego i gotyku. Zdobią ją dwie, wysokie wieże z ażurowymi wykończeniami, na które można się wspiąć (bilet kosztuje 5 franków), ale tylko we dwójkę - na górę nie wpuszczani są pojedynczy turyści, ze względu na zdarzające się wcześniej samobójstwa.
Mój wzrok przykuło najbardziej oryginalne przedstawienie św. Jerzego ze smokiem, jakie kiedykolwiek widziałam. Smukły rycerz przebija paszczę malutkiego smoka (wręcz smoczka) - postaci dzieli spora odległość, widać, że twórca próbował dostosować się do eklektycznego, przebudowywanego budynku - włócznia Jerzego zdaje się ciągnąć w nieskończoność. Ale z tylu katedry znajdziecie jeszcze jedną ciekawostkę - dwa małe "słonie". W cudzysłowie, ponieważ w tamtych czasach o słoniach się jedynie słyszało i tylko nieliczni widzieli zwierzęta na oczy. Stworzenia wyszły komicznie, zwłaszcza z naszej dzisiejszej perspektywy - ale, nie zdradzam Wam więcej. Chcecie wiedzieć, jak kiedyś ludzie wyobrażali sobie słonie? Musicie pojechać do Bazylei.
Drugi budynek to ratusz, od którego wielu zaczyna zwiedzanie miasto. To bardzo bogato zdobiony budynek o ceglanej fasadzie, na którego budowę wydano fortunę. Z pozłacanymi dekoracjami, z wielkim zegarem o złotych wskazówkach, odstaje od innych, mniej ozdobnych kamienic Marktplatz. Mimo iż, ratusz nadal stanowi miejsce obrad rady miasta, można wejść do środka.
Fot. Fot. CC BY-NC-ND-2.0/ www.flickr.com/photos/stephengg/
Bazylea. Klimat średniowiecza
Wokół Marktplatz rozciągają się wąskie, średniowieczne uliczki, obudowane szczelnie równie wąskimi kamienicami, tak by nie zmarnować ani metra przestrzeni. Szerokość kamienic uzależniona była od zamożności rodziny, która ją zajmowała, niektóre więc są bardzo szerokie, inne mają niewiele rozciągają się na niewiele ponad metr szerokości. Za kamienicami znajdują się ogródki, które łączą się w spore dziedzińce - ponoć wchodząc do takiego miejsca, można wyjść w zupełnie innej części miasta. Podobnie, ponieważ Bazylea jest starym, położonym na wielu poziomach miastem, wychodząc z jednej kamienicy można znaleźć się na zupełnie innym poziomie - i tak, wychodząc tylnym wyjściem ratusza można znaleźć się na ulicy kilka pięter wyżej.
Fot. CC BY 2.0/ Marelw/ Wikimedia Commons
Bazylea. Karnawał po karnawale
Kiedy w innych krajach karnawał się kończy, w Bazylei dopiero się zaczyna. I jest to nie lada wydarzenie, do którego mieszkańcy przygotowują się cały rok. Biorą w nim udział tzw. kliki, spadkobiercy dawnych cechów rzemieślniczych, dziś to po prostu różne rodziny i znajomi przyporządkowani do jednej grupy. Na czas karnawału szykują pracochłonne przebrania i olbrzymie lampiony. Kliki, z których każda ma inny motyw przewodni, maszerują przez miasto grając na fletach i bębnach.
Karnawał zaczyna się z niedzieli na poniedziałek po środzie popielcowej, o 4 rano podczas Morgenstraich (porannej psoty). Wszystkie światła w mieście gasną i zaczyna się pochód - świateł, muzyki, wymyślnych lampionów i oryginalnych kostiumów. Warto wstać wcześnie (albo po prostu nie spać i poszwendać się po miejscowych barach) i zająć sobie dobre miejsce - karnawał robi niesamowite wrażenie. Kliki paradują jeszcze przez kolejne dwa dni, z wielkich wozów rzucają na przechodniów pomarańcze, łakocie, kwiaty i tony konfetti. Atmosfera w mieście jest wtedy bardzo imprezowa i ręczę, że po powrocie do domu jeszcze po tygodniu nadal będziecie znajdować konfetti w najmniej spodziewanych miejscach.
Fot. ANDREAS GERTH/ Switzerland Tourism
Bazylea. Informacje praktyczne
Do Bazylei możecie dojechać na kilka sposobów. Pierwszy, to bezpośredni lot do Zurychu liniami Swiss albo Lot (bilety niestety dosyć drogie, około 1000 zł w jedną stronę ). Podróż pociągiem z Zurychu do Bazylei trwa godzinę i kosztuje . Od 2013 roku z Krakowa do Bazylei lata także EasyJet - bilety w maju znajdziecie nawet za mniej niż 500 zł w obie strony.
Choć z łatwością można zejść miasto na piechotę, jeżeli zatrzymacie się w którymś z hoteli razem z zakwaterowaniem dostaniecie mobility card, która umożliwia darmowe korzystanie z transportu publicznego podczas Waszego pobytu.