Instalacje na wysokościach
Wydawałoby się, że najprostszą zachętą do podziwiania pejzażu są punkty widokowe. Jednak szwajcarskie nie są takie sobie zwyczajne. Ot, choćby platforma Il Spir, wzniesiona 400 m ponad wąwozem Ruinaulta, którego dnem meandruje Ren. Od razu nasunęło mi się skojarzenie z rodzimym Przełomem Dunajca oglądanym z Sokolicy, tyle że tu, w Gryzonii, wszystko jest większe niż w Pieninach. W dół zaś spogląda się nie zza typowej stalowej barierki, ale z kunsztownej konstrukcji zaprojektowanej przez Corinnę Menn, cenioną architekt z Chur. Autorka projektu nawiązała do wdzięcznej sylwetki jerzyka, a jej dziełu nadano imię od retoromańskiej nazwy tego małego lotnika. Bez żadnej więc przenośni patrzymy na Ren z lotu ptaka.
Il Spir/ Fot. CC BY- SA 3.0/ Adrian Michael/ Wikimedia Commons
To oczywiście tylko jeden przykład, bo jest w Szwajcarii jeszcze wiele innych, nie mniej efektownych konstrukcji. Choćby Tour de Moron nieopodal miejscowości Malleray w górach Jura - 30-metrowa wieża wyglądająca niczym wielka śruba, z szerokim gwintem obiegających ją spiralnie schodków. Prowadzą do niej liczne szlaki piesze, rowerowe i konne. A z galerii widokowej widać wokół grzbiety Jury, zaśnieżone Alpy, a także odległe i niezbyt wybitne Wogezy. Wieżę zaprojektował ceniony w Szwajcarii architekt Mario Botta.
Doceniam oryginalne pomysły, ale moim numerem jeden jest zdecydowanie tradycyjna platforma na skalistym czubku Klein Matterhorn. W odróżnieniu od wspomnianych wcześniej, nie rzuca na kolana formą architektoniczną. Rzekłbym nawet, że jest bardzo prosta i mocno trzyma się ziemi. A ściślej rzecz ujmując - granitowych bloków piętrzących się na wysokości 3883 m n.p.m. Wokół strzelają w niebo wiecznie ośnieżone szczyty otaczające znane kurorty: po szwajcarskiej stronie Zermatt, a po włoskiej Breuil-Cervinię. Wyróżniają się wśród nich zwalisty masyw Mont Blanc (4810 m n.p.m.) oraz szczyty należące do grupy Monte Rosa. Konstruując tę platformę, której stopnie i bariery nawet latem mogą być pokryte szadzią, Szwajcarzy odnotowali rekord. Jest to najwyżej położony taras widokowy w Europie. Co ciekawe, żeby obejrzeć panoramę roztaczającą się z niego, nie trzeba nawet wstawać z fotela, wystarczy wejść na stronę zermatt.arounder.com. Ale oczywiście internetowa panorama stanowi jedynie przedsmak rzeczywistych wrażeń.
ZOBACZ TAKŻE:
Szwajcarii atrakcje małe i duże! 12 rzeczy, które koniecznie trzeba zobaczyć
Tour de Moron/ CC BY 2.0/ rosmary/ Flickr.com
Tekst pochodzi z najnowszego numeru magazynu
Z kolejowej perspektywy
Pośród pocztówkowych motywów w Szwajcarii pozycję lidera niezmiennie zajmuje Matterhorn. Strzelistą piramidę z zakrzywionym nosem zna cały świat. I chociaż geologowie odzierają ją z magii, tłumacząc, że górę ociosały spływające wokół lodowce, nie przeszkadza to setkom turystów, którzy każdego dnia przybywają na Gornergrat tylko po to, by ją podziwiać. Na miejsce podróżują kolejką zębatą wspinającą się mozolnie z Zermatt. I chyba najwięcej jest wśród nich Japończyków. Na tarasie widokowym, korzystając z pomocy przewodników-tłumaczy, fotografowie ustawiają mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni tak, by doskonale był widoczny właśnie szczyt Matterhornu. Pokazują, jak będzie wyglądać zdjęcie, u stóp sadzają bernardyna z beczułką zawieszoną na szyi, a do rąk wciskają szwajcarskie i japońskie flagi. Gdy klienci dadzą znak, że są gotowi, następuje "pstryk". Świadkowi tej sceny wyrosłemu w innej kulturze trudno ukryć rozbawienie. Jednak goście z wyspy na Pacyfiku traktują całą operację bardzo poważnie i są wyjątkowo podekscytowani. Matterhorn traktują bowiem jak europejską ikonę, na równi z wieżą Eiffla i Bazyliką św. Piotra.
Jeszcze efektowniej niż na Gornergrat, skąd można podziwiać Matterhorn, kolej pnie się na Jungfraujoch w Alpach Berneńskich - do najwyżej położonej na naszym kontynencie stacji (3454 m n.p.m.). Jednak nie tylko ów rekord rozsławił na świecie Jungfraubahn. Pociąg jedzie bowiem tunelem wykutym w ścianie Eigeru - kruchej i oblodzonej. Z myślą o pasażerach urządzono po drodze przystanki i przepruto gigantyczne okna. Gdy pociąg się zatrzymuje, pasażerowie gromadzą się przy nich, przyglądając z bliska budzącym grozę kamiennym zerwom. Budowa kolejki, będąca swego czasu bezprecedensowym przedsięwzięciem, trwała 16 lat, z czego najwięcej czasu i środków pochłonęło drążenie tunelu. Inwestycja kosztowała 16 mln franków szwajcarskich, czyli dwukrotnie więcej niż planowano. Zważywszy na popularność, jaką dziś się cieszy, oraz ceny biletów (w 2. klasie z Kleine Scheidegg na Jungfraujoch i z powrotem ? 177 franków), zapewne już się zwróciła.
ZOBACZ TAKŻE:
Gondolą po niebie: 13 spektakularnych podróży kolejką linową
Jungfraujoch, tunel wykuty w ścianie Eigeru/ Fot. CC BY-SA 3.0/ Gurkan Sengun/ Wikimedia Commons
Miliony i winnice
Krajobraz Szwajcarii zdominowany jest przez góry, ale wśród nich rozlewa się też ponad sto jezior. Największe z nich, usytuowane na granicy z Francją Jezioro Genewskie, jest niemal namiastką morza. W jego wodach przeglądają się miasta tak szeroko znane jak Genewa, Lozanna czy Montreux, a fale uderzają o mury zamku Chillon. Górskie otocznie jeziora nie jest dla nikogo zaskoczeniem, natomiast rozległe plantacje winorośli - owszem. Krzewy winogron ciągną się od Lozanny po Genewę, dzieląc na kilka regionów. Najciekawszy z nich, Lavaux, wpisano w 2007 r. na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Słynie z upraw białego szczepu chasselas i wyrabianych z niego win.
W miejscowościach położonych nad jeziorem ciągną się kilometry promenad. Zamaskowane zielenią wille wystawiają tu znane osobistości z całego świata. Kto konkretnie, dowiedzieć się niełatwo, bo Szwajcarzy cenią prywatność. Jednak według ich szacunków, gdyby zsumować pieniądze, jakim dysponują mieszkańcy luksusowych willi i bywalcy najdroższych hoteli, nad Jeziorem Genewskim krąży 70?80 proc. światowego kapitału prywatnego. Można by więc z powodzeniem zmienić nazwę akwenu na Jezioro Milionerów.
ZOBACZ TAKŻE:
5 pomysłów na podróż po węgierskich winnicach
Jezioro Genewskie/ Fot. Shutterstock
Miejski kalejdoskop: Berno, miasto niedźwiedzi
Podobnie jest ze stosunkiem do Berna jako formalnej stolicy federacji. Nie jest ważniejsze od pozostałych stolic kantonalnych: Chur, Sion, Lucerny czy Bazylei. Historycznie odgrywało ważną rolę, bo było największe w tych kilku kantonach, od których rozpoczął się w 1291 r. proces konsolidacji ziem Helwetów, zakończony tak naprawdę dopiero w połowie XIX w. skonstruowaniem jednego organizmu z 26 regionów. Dlatego też tu wzniesiono parlament federacji ? potężny eklektyczny budynek na wysokim brzegu rzeki Aare. Z jego okien wzrok niesie się daleko, ku niebosiężnym szczytom wiecznie zaśnieżonych Alp. Jeszcze nie tak dawno każdy mógł wejść tam wprost z ulicy. Gdy jednak po 11 września 2001 r. świat poczuł się zagrożony atakami terrorystycznymi, Szwajcarzy postawili u wrót gmachu bramki jak na lotnisku, wprowadzili kontrole i ograniczyli swobodę buszowania po parlamencie.
Berno to niedźwiedzi gród, a jego nazwa wymawiana w miejscowym dialekcie brzmi "Bärn". Anegdota głosi, że nadał ją książę Berchtold V von Zähringen, by uczcić to, że podczas polowania w okolicznych lasach jego łupem padł niedźwiedź brunatny. Miasto powstało na przełomie XII i XIII w. w zakolu rzeki Aare. Ma 130 tys. mieszkańców i zaledwie 52 km2 powierzchni. Ciekawy plan starówki wyróżnia się regularną siatką ulic. Główne arterie zdobią fontanny, które zapewniały wszystkim dostęp do czystej wody. Znanym obiektem jest także wieża zegarowa Zytglogge - zdobiący ją mechanizm do dziś jest obiektem podziwu zarówno fachowców, jak i laików. Warto również wspomnieć o ciekawych muzeach, w których można podziwiać dzieła malarskie Cézanne'a, Matisse'a i Picassa, a także poznać biografię i dokonania Alberta Einsteina, który właśnie w Bernie opracowywał zręby swojej teorii.
ZOBACZ TAKŻE:
Wybieramy najciekawszą stolicę Europy [SONDAŻ]
Zytglogge/ Fot. Shutterstock
Miejski kalejdoskop: Genewa. Z duchem Kalwina
Genewa, położona na południowo-zachodnich krańcach Jeziora Genewskiego, jest miastem niezwykle ciekawym, nie tylko dlatego, że po jej zaułkach błąka się duch Kalwina. Wydaje się, że na ukutej przez wielkiego reformatora religijnego zasadzie "uczyć się lub pracować 10 godz. dziennie przez sześć dni w tygodniu" funkcjonuje tu nawet oświetlenie. Byłem przekonany, że miasto tak bogate również wieczorem będzie rzęsiście oświetlone. Tymczasem w prywatnych domach światła, o ile to możliwe, prawie w ogóle się nie zapalają. Słynna fontanna na jeziorze, strzelająca na 140 m w górę i czarująca o zmierzchu feerią świateł, wygasa o godz. 24. Ba, górująca nad miastem katedra jest oświetlona reflektorami także tylko do północy.
Wszechobecny ład i porządek widać zresztą w ciągu całego dnia. W gimnazjum założonym w 1559 r. przez Kalwina uczniowie pojawiają się o godz. 7.55. Na kilka minut mury szkoły wypełnia gwar. Chwilę później rozmowy cichną jak nożem uciął, bo dzieciaki są już w klasach i... pracują. Rano, gdy miasto budzi się do życia, generalnie trudno oprzeć się wrażeniu, że nikt tu nie wykonuje zbytecznych ruchów. Rzucającymi się w oczy cechami są dyscyplina i oszczędność. Podobnie wieczorem: o godz. 22 zamyka się większość restauracji, a ulice pustoszeją. Większy ruch panuje jedynie w piątek. Na weekend mieszkańcy wyjeżdżają za miasto.
ZOBACZ TAKŻE:
Piękne miasta - Genewa. Ławka nad Lemanem
Fontanna na Jeziorze Genewskim/ Fot. Shutterstock
Miejski kalejdoskop: Lozanna. Miasto na wzgórzach
Położoną także nad Jeziorem Genewskim Lozannę cechuje zgoła odmienna atmosfera. Panuje przekonanie, że to z powodu akademickiej społeczności, korzystającej do późnej nocy z dyskotek i gwarnych pubów. A społeczność ta jest tu niemała, bo chociaż najbardziej nobliwy szwajcarski uniwersytet działa w Bazylei, w Lozannie zadomowiły się liczne szkoły o międzynarodowym prestiżu, takie jak np. elitarna, niezwykle droga szkoła hotelarska. Jej absolwenci zostają menedżerami luksusowych hoteli, a działający przy szkole zespół ekspercki wspomaga reorganizacje ważnych hoteli.
Lozanna ma w sobie coś lunaparkowego. Ulice zbiegają w dół, by po chwili piąć się w górę. To efekt lokalizacji miasta na trzech wzgórzach. Aby ułatwić życie mieszkańcom, ojcowie-założyciele zadbali jednak, by te deniwelacje wyrównać. Gdy przyjeżdża się do Lozanny z Ouchy metrem, notabene jedynym w Szwajcarii, można wydostać się na interesujący nas poziom miasta... windą. Niezależnie od tego, czy skorzystamy z tej możliwości czy nie, ulice doprowadzą nas do centralnego punktu, pod Fontannę Sprawiedliwości na Place de la Palud. Alegoryczna postać z zawiązanymi oczami, wagą w jednej ręce i mieczem w drugiej zdaje się przypominać zarówno tym, którzy hulają, jak i tym, którzy pracują, że ich uczynki zostaną sumiennie zważone.
Wokół fontanny rozstawiają swoje stragany rolnicy z otaczających miasto wiosek. Drugi pierścień stanowią kawiarniane i restauracyjne stoliki, dzięki czemu na placu jest codziennie gwarno i kolorowo. Przynajmniej do zmierzchu. Gdy Lozanna już cichnie, o godz. 22 z galerii wieży katedralnej rozlega się każdego dnia donośny głos strażnika. Kultywowanym nieprzerwanie od średniowiecza obyczajem przypomina on mieszkańcom o gaszeniu świateł.
ZOBACZ TAKŻE:
Szwajcaria. Wakacje z dziećmi. Lozanna i okolice
Place de la Palud/ Fot. Shutterstock
Miejski kalejdoskop: Zurych. Banki i kluby
W obiegowej opinii Zurych to światowe centrum bankowe. I rzeczywiście coś w tym jest, mimo że liczne banki działają także w Genewie. Różnica jest przede wszystkim taka, że w Zurychu lokują swoje placówki najwięksi finansowi gracze, a nad Jeziorem Genewskim plasują się banki obracające mniejszym kapitałem (co jednak nie znaczy, że mają mniejszą renomę). Społeczność akademicka jest tu nie mniej liczna niż w Lozannie czy Bazylei, a zabytkami i urokiem starówki miasto może swobodnie konkurować z innymi miejscowościami. Ba, jak na największe miasto w kraju przystało, życiem nocnym tętni najgoręcej, zwłaszcza dzielnica Zurich West. Ponoć działa tu najwięcej klubów w całej Szwajcarii. Spośród nich najdłuższą historię ma Mascotte, a Kaufleuten uchodzi za najlepszy w kraju.
ZOBACZ TAKŻE:
Piękne miasta Szwajcarii. Zurych - sejfy, zrazy i dada
Zurych nocą/ Fot. Shutterstock
Tekst pochodzi z najnowszego numeru magazynu