Najtrudniej tam się dostać. Po pierwsze - trzeba być facetem! Na terenie teokratycznej republiki Agios Oros obowiązuje do dziś cesarski dekret z 1060 r. o zakazie wstępu dla "kobiet, dzieci i eunuchów". Stopę na świętym cyplu mogą postawić wyłącznie mężczyźni i to dopiero po ukończeniu 21. roku życia. Zakaz obejmuje ponoć nawet zwierzęta płci żeńskiej, choć przyznaję, nie zaglądałem każdemu psu pod ogon. Poza tym trzeba uzyskać specjalne zezwolenie na wjazd (tzw. diamonitirion). Problem w tym, że władze Athosu skutecznie hamują ruch turystyczny, ograniczając liczbę zezwoleń wydanych na dany dzień. Dodatkowe limity mogą dotyczyć narodowości i wyznania kandydata-pielgrzyma.
W latach 30. skandal wywołała Miss Grecji i Europy Aliki Diplarakou, która w męskim przebraniu dostała się do jednego z klasztorów i spędziła tam noc.
Mimo wielu podróży do Grecji nigdy wcześniej nie udało mi się uzyskać zezwolenia na odpowiedni termin. Jednak w końcu los się do mnie uśmiechnął. Będąc w Salonikach w tygodniu poprzedzającym Wielkanoc, rozmyślaliśmy z żoną nad wyborem wyspy na świąteczny wypoczynek: nieco przypadkowo trafiliśmy przed biuro Athosu na ul. Egnatia. Mnich dyżurny skończył przerwę obiadową i rozpoczął obsługę petentów: - Ortodoks?
- Nie, katolik z Polski - odpowiedziałem po bożemu. Twarz mnicha sposępniała: - Najwcześniejszy termin dla innowierców mam za trzy miesiące... Rozmowę przerwał dzwonek telefonu, mnich podniósł słuchawkę, coś zanotował i po chwili dodał:
- ...No, chyba że dasz radę jutro? Właśnie dzwonili, że nie doleci pielgrzym z Japonii. Takich okazji się nie marnuje! Odstawiłem żonę do hotelu, a sam całą noc ślęczałem za kierownicą, aby jeszcze przed świtem dotrzeć do wioski Ierissos na północno-wschodnim wybrzeżu Chalkidiki. Z tutejszej przystani dwa razy w tygodniu odpływa motorówka, którą wzdłuż wschodniego wybrzeża można się dostać do klasztoru Wielkiej Ławry. Większość pielgrzymów podróżuje wzdłuż zachodniego wybrzeża, gdzie kursuje regularny prom: Ouranoupoli-Dafni. Jeśli jednak szuka się większej intymności, lepiej ominąć główny szlak.
Na przystani w Ierissos do niewielkiej motorowej łodzi wsiadło kilka osób. Wszyscy poza mną to Grecy, którzy udawali się na wielkanocne czuwanie. Przy wejściu na pokład - weryfikacja dokumentów, moment przeistoczenia się w członka społeczności Athosu. Można schować paszport głęboko w plecaku. Zastępuje go diamonitirion z podpisami czterech członków Najwyższej Inspekcji. To najważniejszy glejt i karta pobytu, którą trzeba okazać, gdy się chce spędzić noc w którymś klasztorze. Biuro w Salonikach zaleca, aby się wcześniej skontaktować telefonicznie z klasztorami, w których planuje się nocować, i zarezerwować miejsce, ale nie jest to konieczne.
Ruszyliśmy, łódź odpłynęła od brzegu kilkaset metrów w głąb morza, a następnie zrobiła zwrot na południe, tnąc przybrzeżne fale.
Po półgodzinie drogi widać było już pierwszy monastyr. Barczysty marynarz trzymający ster łodzi mruknął do mnie: - To Esfighmenou, lepiej go nie odwiedzaj. Nie lubią katolików.
Kilka lat temu zakonnicy z Esfighmenou zbuntowali się i zagrozili, że jeśli Kościół prawosławny będzie kontynuował dialog z katolikami, wysadzą się w powietrze. Konflikt trwał kilka miesięcy. Inne monastyry nie poparły protestu, a buntowników obłożono ekskomuniką. Tutejsi mnisi są bardzo zachowawczo nastawieni wobec innych chrześcijańskich wyznań, a szczególnie wobec Rzymu. To pokłosie nieszczęsnych prób nawracania mnichów na katolicyzm z okresu krucjat.
Podróż łodzią trwa dobre półtorej godziny. Zatrzymujemy się przy dwóch klasztorach: Vatopedi i Iveron, gdzie wysiada kilku pielgrzymów. Monastyry widziane z pokładu łodzi wydają się kamiennymi twierdzami zawieszonymi na zboczach niedostępnych skał. Nim dobijemy do końcowej przystani, zobaczymy najwyższy szczyt półwyspu - Świętą Górę (Athos). Majestatyczne wypiętrzenie, o wysokości 2033 m n.p.m., stanowi zamknięcie południowej perspektywy cypla i jest pięknym tłem dla najstarszego i największego klasztoru Athosu - Wielkiej Ławry (Megistis Lavra). Zespół klasztorny powstał w 963 r., a jego założycielem był św. Atanazy (Athanasios). Zachowana bizantyjska architektura budowli wygląda imponująco. Kamienne mury obronne zwieńczone są kolorowymi drewnianymi wykuszami - to zabudowania mieszkalne. Budowane w średniowieczu klasztory, choć pełniły głównie rolę ośrodków nauki i sztuki sakralnej, musiały równocześnie stawiać opór najazdom i pirackim grabieżom.
Zaraz za bramą otwiera się szeroka perspektywa dziedzińca. Idąc za ustawionymi specjalnie dla pielgrzymów drogowskazami, pokonuję strome drewniane schody i wchodzę do pokoju archondárisa - mnicha odpowiedzialnego za przyjmowanie pielgrzymów. Przywitanie przebiega w atmosferze szorstkiej kurtuazji. Standardowy poczęstunek: lukani (twarda galaretka obficie obsypana cukrem pudrem), kieliszek tsipouro (domowa anyżówka), filiżanka mocnego espresso i szklanka krystalicznej wody. Ten zestaw powitalny będzie mi towarzyszył we wszystkich klasztorach i trzeba przyznać, że działa na organizm jak silny środek dopingujący. Mnich prowadzi mnie do celi, dostaję pryczę i przydziałowy koc. Jest wczesne przedpołudnie, więc pielgrzymów na razie nie ma wielu.
Zostawiam plecak i ruszam na dziedziniec. Centralnym budynkiem klasztornego kompleksu jest katholikon - główna cerkiew. To solidny czerwony budynek na planie greckiego krzyża zwieńczony trzema kopułami. Zaglądam do środka, na oszklony kolorowymi witrażami krużganek. Całą frontową ścianę zdobią barwne freski przedstawiające sceny ze Starego Testamentu.
Dopiero stąd przechodzi się do wnętrza, które z reguły, poza czasem modlitwy i liturgii, jest zamknięte. Mroczne wnętrze rozświetlają jedynie świece i lampy oliwne. Centralnie pod kopułą zwisa ogromny, bogato zdobiony złoty żyrandol - symbol "kościoła oświetlającego cały świat". Na wprost przede mną stoi rzeźbiony stary ikonostas i okopcone relikwiarze, wzdłuż ścian wysokie stalle - drewniane "fotele" dla mnichów. Tutejsze kaplice są przedzielone ścianami, dzielącymi je na dwie lub trzy części, połączone niewielkimi przejściami. W czasie nabożeństwa wstęp do cześć liturgicznej mają tylko wyznawcy prawosławia, "innowiercy" muszą pozostać w tylnej części świątyni. W niektórych klasztorach Athosu obowiązuje całkowity zakaz wstępu katolików do świątyń. Drugim budynkiem w klasztornej hierarchii jest refektarz, gdzie mnisi i pielgrzymi wspólnie spożywają posiłki. W Wielkiej Ławrze umieszczono go naprzeciw głównego wyjścia z katholikonu. Między budynkami, w cieniu cyprysa stoi spora altana - największy basen chrzcielny Athosu.
Duchowo Athos podlega Patriarchatowi Konstantynopola - życie religijne toczy się tutaj zgodnie z kalendarzem juliańskim i bizantyjską, kanoniczną rachubą czasu, uzależnioną od wschodów i zachodów słońca. Podczas mojego pobytu dzień zaczyna się około 2.30 nad ranem (według czasu greckiego). Wówczas jeden z mnichów obchodzi klasztor, uderzając drewnianym młotkiem w małą, rzeźbioną tabliczkę (simandro), budząc mnichów i zwołując ich na poranną modlitwę (orthos). W niektórych klasztorach do budzenia używa się specjalnych kołatek - talantonu. Drugie główne nabożeństwo to popołudniowe nieszpory (esperinos), które czasem trwają aż do zachodu słońca. Klasztorne nabożeństwa są długie i męczące, zdarzają się nawet pięciogodzinne. Gdy pewnego razu przekradłem się na poranną jutrznię (mimo formalnych zakazów dla innowierców), przyłapałem kilku mnichów na drzemce w drewnianych fotelach.
Jeśli nie jest to okres postu (159 dni w roku), to po nabożeństwach wspólnie zasiada się do jedzenia w refektarzu. Poranny posiłek jest skromny i składa się z chleba, oliwek i ziołowej herbaty. Wieczorem je się fasolę, ser, warzywa, czasem owoce morza i coś na słodko. Do tego woda i domowe wino. W czasie mojego pobytu ze względu na trwający post jest tylko jeden posiłek dziennie, z reguły około drugiej po południu. Jedzenie w monastyrze to niezwykłe przeżycie. Pielgrzymi i mnisi wspólnie gromadzą się przed wejściem do refektarza. Początek i koniec każdego posiłku wyznacza przełożony klasztoru (ihumen), uderzając w specjalny gong. On też jako pierwszy wchodzi do pomieszczenia, w którym stoły są już zastawione jedzeniem. Cała konsumpcja trwa z reguły około kwadransa i odbywa się w milczeniu. W tym czasie jeden z mnichów wchodzi na rodzaj ambony i stojąc tam, czyta "Żywoty świętych". Na dźwięk gongu kończącego posiłek wszyscy wstają, aby się pomodlić, a następnie zaraz za przeorem klasztoru razem opuszczają salę. Refektarze to z reguły kolumnowe pomieszczenia bogato zdobione freskami. W Wielkiej Ławrze zachowały się też oryginalne kamienne stoły i ławy.
Rytm życia klasztornego jest równo podzielony między modlitwę, sen i pracę (wszystkiego po osiem godzin). Mnisi sprawiają wrażenie pochłoniętych wykonywanymi obowiązkami. Najczęściej uprawiają przyległe do klasztorów pola i ogrody, sprzątają i remontują klasztory. Kilkakrotnie spotykam braciszka z podkasanym habitem pracującego przy betoniarce.
Mnisi nie dbają o swój wygląd. Długie włosy, związane w mały kok, chowają pod wysoką czapką, twarze porastają im bujne, siwiejące brody, a czarnym, wyświechtanym sutannom bliżej do kombinezonu roboczego niż stroju, w jakim wyobrażamy sobie zakonnika. Dyskusyjna jest też ich higiena. Za jeden z najbardziej spartańskich pod tym względem ośrodków uważany jest skit św. Anny. Tamtejsza wspólnota zażywa kąpieli jedynie dwa razy do roku. Ponoć "częsta pielęgnacja ciała nie służy dobrze życiu zakonnemu i naraża niepotrzebnie na szatańskie pokusy".
Pomiędzy klasztorami można się poruszać pieszo lub łodzią. Kursują one między przystaniami wzdłuż wschodniego i zachodniego wybrzeża. Większość pielgrzymów preferuje ten sposób komunikacji, więc podczas większych świąt bywają problemy z miejscami i trzeba robić rezerwacje. Ale tylko wybierając pieszą wędrówkę między monastyrami, doświadcza się wyjątkowości tego miejsca. Wokół dzika przyroda, człowieka na szlaku spotyka się rzadko, a w oddali majaczą spowite mgłą kontury kolejnego monastyru - to niemal średniowieczne doświadczenie pielgrzymowania!
Odległości między sąsiadującymi klasztorami nie są duże (kilkanaście kilometrów). Szczególnie polecam wędrowanie po południowej części półwyspu. Ścieżki są tu rzadko uczęszczane i mają charakter szlaków górskich. Wybierając się w taką drogę, trzeba koniecznie zabrać butelkę wody, dobrze mieć też kompas i wyjść odpowiednio wcześnie - droga z Wielkiej Ławry do monastyru św. Pawła może zająć nawet cały dzień. Ja, nie mając kompasu, trochę w czasie takiej wędrówki zbłądziłem i trafiłem do opuszczonej pustelni na południowych krańcach cypla. Dopiero napotkany przypadkiem Albańczyk, prowadzący tymi bezdrożami karawanę osłów, wyprowadził mnie na dobrą drogę. Albańczycy to jedyna imigracja zarobkowa Athosu. Jest tu ich kilkudziesięciu. Mnisi zlecają im najcięższe prace remontowe, karczowania lasów, budowę dróg czy dostarczanie przesyłek do najtrudniej dostępnych miejsc na półwyspie. Wszyscy są tutaj nielegalnie, za wiedzą mnichów, ale bez formalnej zgody Grecji (i UE). I dobrze im tu, bo "Athos to oaza spokoju, urzędnicy nie ścigają, a braciszkowie są OK. Tylko dziewczyn czasami brakuje...".
Wędrówka między monastyrami wiąże się z ryzykiem noclegu pod gołym niebem.
Ja sam około godziny dziewiątej wieczorem dotarłem do skitu św. Anny. Prowadzi do niego tylko jedna brama, która wraz z zachodem słońca zostaje zamknięta na cztery spusty. Moje pukanie i kołatanie nie zrobiły na nikim wrażenia. Temperatura w nocy nie spadała poniżej 10 st. C, więc zwinąłem się w kłębek na kamiennym murku pod bramą i zasnąłem. Rano powitał mnie pomarańczowy wschód słońca i mnich rozchylający klasztorne wrota. Mruknął tylko coś pod nosem (zapewne coś w stylu "ach, ci turyści"), odwrócił się i podążył na poranną modlitwę. Taki jest Athos.
Szlak, który przemierzyłem w czasie swego pobytu, wiódł z Wielkiej Ławry (Megistis Lavra), przez skit Prodromou, pustelnię św. Anny (Mikr Agias Anna), skit św. Anny (tu niezbyt lubią innowierców), Nea Skiti, monastyry św. Pawła (Agios Pavlou), św. Dionizego (Agios Dionysiou), św. Grzegorza (Osiou Grigoriou) i św. Szymona Piotra (Simonos Petras), do przystani w Dafni. Opuszczając Republikę Mnichów, przechodzę szczegółową odprawę celną - chodzi o uniemożliwienie przemytu cennych antyków.
Jeszcze przez kilka dni z lekkim zdziwieniem przyglądam się sklepom, restauracjom, samochodom i... kobietom. Jakbym powrócił z dalekiej podróży w czasie. I zaczynam tęsknić za surowością tych dni z dala od cywilizacji.
Zezwolenie jest standardowo wydawane na cztery dni i trzy noce, z precyzyjnie określonymi datami pobytu na Athosie. Rezerwacja terminów odbywa się za pośrednictwem Biura Pielgrzyma w Salonikach, zlokalizowanego na ul. Egnatia 109 (+30 2310 252 578 - można bukować z Polski i odebrać diamonitirion w Salonikach). Według informacji uzyskanych od rzecznika Świętej Inspekcji w maju 2011 r. wydano 110 zezwoleń dziennie. Z tej puli tylko 10 jest przeznaczonych dla obcokrajowców. Formalnie nie ma znaczenia, jakiego wyznania jest wnioskodawca. Chcąc uzyskać zezwolenie na okres wakacyjny, wniosek należy składać z ok. 3-miesięcznym wyprzedzeniem. Będąc jednak w Salonikach, warto osobiście sprawdzić, czy nie zwolniło się jakieś miejsce na najbliższe dni.
Koszty pobytu. Opłata za wizę wynosi 30 euro i w ramach tej opłaty ma się zagwarantowane trzy noclegi w klasztornych celach oraz skromne wyżywienie przez cztery dni.
Dojazd. Do Athosu można tylko dopłynąć, nie istnieje żadna droga umożliwiająca wjazd lądem. Najtańszym połączeniem jest prom kursujący między Ouranoupoli i Dafni - cena biletu wynosi 7,5 euro. Opłata za szybsze połączenia łodzią motorową to ok. 20 euro za osobę.
Fotografowanie na Athosie to bardzo delikatna sprawa. Oficjalnie nie wolno robić zdjęć w świątyniach i refektarzach. Czasami warto poprosić o taką specjalną zgodę przeora klasztoru. Mało realne jest jednak uzyskanie zezwolenia na uwiecznienie nabożeństw i wspólnych posiłków.
Święta Góra (Ágion Óros) obejmuje ok. 390 km2 górzystej powierzchni Półwyspu Chalcydyckiego, leżącego na północno-wschodnim wybrzeżu Grecji. Dawna legenda mówi, że kiedyś podczas burzy została tu zepchnięta łódź, którą płynęła Matka Chrystusa. Zapewne dlatego bardzo silnie rozwinął się tutaj kult maryjny. W 885 r. cesarz Bazyli I oficjalnie uznał status Athosu jako miejsca zarezerwowanego dla mnichów i pustelników. Zaś w 1060 r. Konstanty Monomachos ogłosił słynny edykt (Avaton) zakazujący wstępu na Świętą Górę kobietom i wszelkiemu stworzeniu płci żeńskiej (choć podczas różnych wojen na półwyspie udzielano schronienia zagrożonym kobietom). Pod koniec XI w. działało tu ponad 180 klasztorów, a społeczność zakonna liczyła około 20 tys. mnichów. W ciągu wieków Athos przechodził swe wzloty i upadki, a największe wyludnienie nastąpiło w czasach powstania greckiego. Od 1926 r. Athos nosi oficjalną nazwę "Republiki Teokratycznej" i cieszy się autonomią, nadaną mu przez władze Grecji. Działa tu 20 klasztorów prawosławnych: 17 greckich i po jednym bułgarskim, serbski i rosyjskim. Oprócz głównych monastyrów na półwyspie są też podporządkowane im mniejsze osady (tzw. skity) oraz samodzielne pustelnie. To niezwykłe i jedyne w swoim rodzaju skupisko klasztorów męskich w 1988 r. wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO.
Czytaj więcej podobnych tekstów o Podróżach w serwisie Logo24>>