Polskie góry: Świętokrzyskie dla "klapkowiczów"

Góry Świętokrzyskie to kieszonkowe pagórki dostępne dla każdego. Nie ma tu stromizn i długich podejść, więc da się je przejść nawet w klapkach. I leżą blisko wszystkiego. Są jak park edukacyjny w centrum miasta.
Góry Świętokrzyskie: widok na Łysogóry i Świętokrzyski Park Narodowy / PolandMFA Flickr.com CC BY-ND Góry Świętokrzyskie: widok na Łysogóry i Świętokrzyski Park Narodowy / PolandMFA Flickr.com CC BY-ND Góry Świętokrzyskie: widok na Łysogóry i Świętokrzyski Park Narodowy / PolandMFA Flickr.com CC BY-ND

Góry Świętokrzyskie: nasza trasa

Góry Świętokrzyskie

Góry Świętokrzyskie to takie "niegóry". Nazwa jest trochę na wyrost, ponieważ zaledwie kilka szczytów przekracza granicę 500 m n.p.m. dzielącą góry od wyżyn. Bardziej pasowałaby do nich nazwa "twór góropodobny". Mają jednak w sobie coś, co sprawia, że są nie mniej tajemnicze niż Tatry czy Bieszczady. Ich historia działa na wyobraźnię. Przekonali się o tym liczni artyści pozostający pod ich urokiem.

Góry składają się z kilku pasm, a w zasadzie pasemek ciągnących się z północnego zachodu na południowy wschód i podzielonych dolinami. Pasmo główne, czyli Łysogóry z najwyższym szczytem Łysicą (612 m n.p.m.), to najstarsze i najwyższe z nich. Z daleka Łysogóry wyglądają jak ciemna wyspa unosząca się na morzu niezliczonych pól, poletek, warzywników i łąk. Z bliska są jeszcze bardziej tajemnicze. W środku jest ciemno, wilgotno i ponuro. Pełno tu też głazów. Tego właśnie szukamy.

Nasza trasa

1. Z Wąchocka do Nowej Słupi (dalej piechotą na Święty Krzyż); 28km; drogi: 42, 756

2. Z Nowej Słupi do Tarczku; 14 km; drogi: 751, lokalna

3. Z Tarczku do Bodzentyna; 6 km; droga 752

4. Z Bodzentyna do Świętej Katarzyny;6 km; droga 752

5. Ze Świętej Katarzyny do Opatowa; 52 km; drogi: 752, 74

6. Z Opatowa do Ujazdu; 16 km; drogi: 757, 758

Łącznie trasa liczyła 122 km

Tekst pochodzi z najnowszego numeru magazynu

Wąchock. Opactwo cystersów Wąchock. Opactwo cystersów Fot. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl

Góry Świętokrzyskie: Wąchock

Góry Świętokrzyskie: Wąchock

To nie pora na żarty. Wąchock zajmuje poważne miejsce na mapie atrakcji turystycznych Gór Świętokrzyskich (i najbliższych okolic). Nie ma w nim najdłuższego mostu (wzdłuż rzeki), krytej pływalni (pod mostem), ani innych niedorzeczności. Wiemy - byliśmy w nim dwa razy, żeby niczego nie przeoczyć. Jest za to zabytek o wyjątkowej wartości - opactwo cystersów wzniesione w XIII w. jako filia klasztoru w Morimond. Fundatorem opactwa był w 1179 r. biskup krakowski Gedeon. Dziwna to budowla. Choć założenie jest romańskie, czasami trudno odnaleźć się w tych wszystkich doklejkach, dobudówkach i fastrygach. W kościele romańskie pozostałości są widoczne na zewnątrz, a w klasztorze - w środku. Świątynia to trójnawowa bazylika z transeptem i prostym prezbiterium. Ściany zbudowane są z bloków piaskowca w dwóch kolorach układanych pasami, co daje ciekawy efekt optyczny. Romańskie krużganki klasztoru zniknęły za XVII-wiecznym skrzydłem zachodnim, ale mimo że zakonspirowane, zachowały się w prawie pierwotnym stanie (dotyczy to zwłaszcza wyjątkowej urody kapitularza).

Ostatnio Wąchock pięknieje. Teren wokół opactwa zyskał w tym roku nową nawierzchnię, a w kinie nie leci już... tynk ze ścian. No dobra, przyznajemy, w Wąchocku od żartów trudno uciec.

Góry Świętokrzyskie: Święty Krzyż / Fot. Paweł Małecki / AG Góry Świętokrzyskie: Święty Krzyż / Fot. Paweł Małecki / AG Góry Świętokrzyskie: Święty Krzyż / Fot. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl

Góry Świętokrzyskie: Święty Krzyż

Góry Świętokrzyskie: Święty Krzyż

Opactwo benedyktynów położone na szczycie Łysej Góry, czyli Łyśćca, najpiękniej wygląda wczesnym rankiem, gdy wschodzące słońce oświetla wschodnią elewację, wydobywając ciepłą barwę kamienia przywołującą pejzaże Toskanii. Oczywiście najlepszy jest widok z Drogi Królewskiej prowadzącej z Nowej Słupi, jedynej słusznej. Od wieków korzystali z niej pielgrzymi i królowie, bo innej nie było. Na szlaku biegnącym na szczyt wyglądamy trochę dziwnie w solidnych butach do wędrówki po górach. Tu chodzi się głównie w sandałach lub klapkach. Ale się nie przejmujemy, bo trasa, mimo że dość łatwa i krótka, usiana jest głazami, więc buty na pewno się przydają.

Święty Krzyż założył Bolesław Krzywousty w XII w., ale miejsce już wcześniej miało kultowy charakter. W VIII w. Łysa Góra była szczytem pogaństwa. Podobno odbywały się tu sabaty czarownic. Śladem działalności ludów epoki przedchrześcijańskiej jest wał kamienny o długości 2 km usypany na wschodnim i północnym zboczu. Według legendy benedyktyni przybyli na Łysą Górę z Węgier, przywożąc cenne relikwie krzyża Chrystusowego, które pozostają tu do dziś, pomimo wielu grabieży i pożarów. Pielgrzymowali do nich królowie, z Jagiełłą na czele. Mniej religijnych turystów z pewnością przyciągną zmumifikowane zwłoki księcia Jeremiego Wiśniowieckiego.

Zupełnie innych wrażeń dostarcza widok gołoborzy, które można podziwiać z wygodnej rampy widokowej na północnym stoku. Bardzo spodobały nam się legendy na temat ich powstania. Pierwsza z nich głosi, że zawdzięczamy je diabłom, które zamierzały kamieniami zasypać klasztor, ale wystraszył je dzwon, więc rozsypały je na stokach. Druga mówi o mocach natury kierowanych ręką Stwórcy, która ukarała za bluźnierstwo panią na łysogórskim zamku, obracając go w perzynę. Geologiczna teoria o wietrzeniu piaskowca kwarcytowego w okresie ostatniego zlodowacenia może i jest bardziej wiarygodna, ale okropnie banalna. Zupełnie nie pasuje do tego niesamowitego miejsca.

Góry Świętokrzyskie: Tarczek - renesansowy tryptyk / Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Gazeta Góry Świętokrzyskie: Tarczek - renesansowy tryptyk / Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Gazeta Góry Świętokrzyskie: Tarczek - renesansowy tryptyk / Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Wyborcza.pl

Góry Świętokrzyskie: Tarczek

Góry Świętokrzyskie: Tarczek

To jedno z miejsc, które omija się przez przypadek lub przez przypadek się do nich trafia. Kościół św. Idziego, z którego miasto słynie, pochodzi z XIII w., jest więc romański. Z zewnątrz wygląda skromnie, ale poważnie i oryginalnie. Pachnie głębokim średniowieczem. Prosta jednonawowa bryła z niższym prostokątnym prezbiterium została wykonana z piaskowca. Ponieważ większość świątyń romańskich musiała spełniać funkcje obronne, także i tu małe okna umieszczono wysoko. Wnętrze zachowało surowy wystrój bez tynków i barokowych wtrętów. Najcenniejszym zabytkiem jest rzadkiej urody renesansowy tryptyk z 1540 r. w ołtarzu głównym. Najlepiej przyjechać tu w niedzielę, wówczas mamy szansę zajrzeć do środka.

Góry Świętokrzyskie: Bodzentyn. Ruiny zamku w Bodzentynie / shutterstock Góry Świętokrzyskie: Bodzentyn. Ruiny zamku w Bodzentynie / shutterstock Góry Świętokrzyskie: Bodzentyn. Ruiny zamku w Bodzentynie / shutterstock

Góry Świętokrzyskie: Bodzentyn

Góry Świętokrzyskie: Bodzentyn

W Górach Świętokrzyskich od historii uciec trudno, a w Bodzentynie jest to wręcz niemożliwe. Ale po co od niej uciekać? Przecież tu każdy kamień przemawia jeśli nie historią, to przynajmniej geologiczną przeszłością.

Po zgubieniu się na jednym z dwóch rynków maleńkiego miasta dotarliśmy wreszcie w okolice zamku i kościoła parafialnego. Choć obie budowle są dość spore, wcale nie tak łatwo je znaleźć. Z zamku wiele nie zostało - kilka ścian z otworami w późnorenesansowych lub barokowych obramowaniach i resztki fundamentów. Budowla powstała w połowie XIV w. i po przebudowach jakimś cudem dotrwała do XIX w., kiedy ostatecznie popadła w ruinę i została rozebrana przez miejscowych chłopów. W trakcie wyprawy grunwaldzkiej nocował tu Jagiełło.

W kościele parafialnym z kolei pobożny król raczej nie miał szans się pomodlić, gdyż budowlę wzniesiono dopiero w połowie XV w. Z zewnątrz nie wzbudza emocji z powodu otynkowanych ścian. Wewnątrz też jest otynkowana, ale braki urody nadrabia wspaniałym wyposażeniem. Pokaźny renesansowy ołtarz z XVI w. powstał dla katedry wawelskiej. Jeszcze bardziej spektakularny jest tryptyk bodzentyński z 1508 r. Jego autorem był Marcin Czarny, uczeń Wita Stwosza. Cudo.

Góry Świętokrzyskie: Święta Katarzyna / fot. Jarosław Kubalski / AG Góry Świętokrzyskie: Święta Katarzyna / fot. Jarosław Kubalski / AG Góry Świętokrzyskie: Święta Katarzyna / fot. Jarosław Kubalski / Agencja Wyborcza.pl

Góry Świętokrzyskie: Święta Katarzyna

Góry Świętokrzyskie: Święta Katarzyna

Brama do Gór Świętokrzyskich,a w zasadzie furtka do Łysogór i Puszczy Jodłowej. Tuż za klasztorem bernardynek ścieżka skręca w lewo w stronę lasu, by dalej wznieść się na Łysicę. Zaraz za furtką zaczyna się Świętokrzyski Park Narodowy, obejmujący m.in. całe 15-kilometrowe pasmo Łysogór. Widok ze szczytu jest wprawdzie ograniczony przez wdzierającą się wszędzie roślinność, ale gołoborza jeszcze widać.

Zanim Katarzyna została świętą, także i tu szalało pogaństwo. Pierwszy krzyż pojawił się dopiero w XIV w. wraz z zakonnikami od św. Bernarda. Potem powstał klasztor, który na początku XIX w. przejęły bernardynki. Warto zajrzeć do środka, by zobaczyć maleńkie, ale urocze wczesnobarokowe krużganki z 1633 r. A potem w góry.

Góry Świętokrzyskie: Opatów. Kolegiata św. Marcina / Fot. Paweł Małecki / AG Góry Świętokrzyskie: Opatów. Kolegiata św. Marcina / Fot. Paweł Małecki / AG Góry Świętokrzyskie: Opatów. Kolegiata św. Marcina / Fot. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl

Góry Świętokrzyskie: Opatów

Góry Świętokrzyskie: Opatów

Miasto leży poza Górami Świętokrzyskimi, ale że tak właśnie jest, zorientowaliśmy się, gdy już dotarliśmy na miejsce. Trudno. Ale nic straconego, atmosfera miasteczka jak najbardziej pasuje do historyczno-geologiczno-spontanicznego charakteru naszej wyprawy. Obiekty warte obejrzenia skupione są na niewielkiej przestrzeni przy rynku. Najważniejsza jest oczywiście romańska kolegiata św. Marcina. Dominuje nad miejscowością, wręcz przytłacza ją swoim ogromem. Wzniesiono ją w II połowie XII w., ale od tego czasu przeszła co najmniej dziesięć rekonstrukcji i przeróbek spowodowanych napadami, pożarami lub zwykłą chęcią upiększenia czegokolwiek tu i ówdzie. Romański charakter bryły został zachowany, ale wewnątrz dominują barokowe ozdobniki (choć nie brak też gotyckich i renesansowych). Oprócz dwóch romańskich portali najcenniejszym zabytkiem kolegiaty jest pochodzący z ok. 1540 r. Lament Opatowski - renesansowy nagrobek Krzysztofa Szydłowieckiego. Odlany z brązu zajmuje kaplicę w lewym ramieniu transeptu. Na dziś musi wystarczyć. Podziemną trasę turystyczną obejrzymy przy następnej okazji.

Krzyżtopór, Ujazd (Polska) / flickr.com fot. VnGrijl Krzyżtopór, Ujazd (Polska) / flickr.com fot. VnGrijl Krzyżtopór, Ujazd (Polska) / flickr.com fot. VnGrijl

Góry Świętokrzyskie: Ujazd

Góry Świętokrzyskie: Ujazd

Chlubą Ujazdu, ostatniego miejsca na naszej trasie, jest jedna z największych ruin w Polsce - zamek Krzyżtopór. Ponieważ mury budowli zachowały się w 90 proc., od razu można się zorientować, że mamy do czynienia z czymś niespotykanym. Tak naprawdę nie jest to zamek, ale też nie pałac. To rozwiązanie pośrednie zwane palazzo in fortezza, łączące wygodną i nowoczesną rezydencję z funkcją obronną. Jego właściciel Krzysztof Ossoliński, wojewoda sandomierski, podpatrzył je podczas podróży po Italii. Potem zatrudnił Włocha Wawrzyńca Senesa, który w latach 1631-1644 wzniósł mu posiadłość godną królów.

Przewodniki podają mnóstwo znanych już chyba wszystkim szczegółów obrazujących wielkość i wyjątkowy charakter tej budowli, jak choćby te o liczbie okien (365, czyli tyle ile dni w roku), komnat (52) i sal (12). Nam najbardziej przemówił do wyobraźni szczegół o zaprawie murarskiej. By stała się wodoodporna, dodano do niej białka z miliona kurzych jaj. Co zrobiono z żółtkami, kroniki niestety nie wspominają.

Góry Świętokrzyskie: Ujazd. Zamek Krzyżtopór / shutterstockGóry Świętokrzyskie: Ujazd. Zamek Krzyżtopór / shutterstock

Więcej o: