Rowerem za miasto: Warszawa - Zalew Zegrzyński
Do urlopu jeszcze daleko, a właśnie wstaje piękna sobota? Pakujemy do plecaka składniki udanego weekendu: dowolny prowiant, dwa bidony z piciem, krem przeciwsłoneczny, czapkę i okulary przeciwsłoneczne. Jeszcze rower i w drogę - nad Zalew Zegrzyński. Wariant skrócony tej trasy przejedzie prawie każdy. Startujemy niemal u wylotu Kanału Żerańskiego, na jego lewym brzegu przy ulicy Modlińskiej na Pradze. To najmniej przyjemny odcinek drogi - przez piaszczyste zarośla nad brzegiem kanału. Po kilkuset metrach docieramy do mostu nad kanałem. Trzeba się nim przedostać na drugą stronę, najpierw przechodząc ostrożnie przez dość ruchliwą ulicę, a potem przez równie ruchliwy most. Zaraz za mostem skręcamy w lewo i od tej pory jedziemy już wzdłuż kanału, najpierw po szerokiej gruntowej utwardzonej drodze, potem - po przejechaniu znów na lewy brzeg - po wygodnej ścieżce. A wokół - piękna przyroda! Spokojna woda kanału to raj dla wodnej roślinności i ptactwa. Im dalej od Warszawy, tym więcej pól, lasów i zieleni. I tak aż do Nieporętu. Szlak doprowadza do skrzyżowania głównych dróg dojazdowych nad Zalew Zegrzyński. Skręcamy w prawo, chwilę jedziemy asfaltem, by na najbliższym skrzyżowaniu skręcić w lewo - wprost do portu i plaży w Nieporęcie. Na naszym liczniku wybije około 23-25 km. A na mecie plaża, woda, windsufing, jachty i sympatyczna tawerna.
Rowerem nad morzem: Z Łeby na ruchome wydmy
Udało nam się wyjechać na upragnione wakacje, ale chłodne wody Bałtyku i niezbyt wysoka temperatura nie zachęcają do wylegiwania się na plaży? Jest na to rada. A nawet dwie, które prezentujemy po kolei. Pierwszą można zastosować, jeśli nasz urlop spędzamy w Łebie. Wprost z portu ruszamy rowerem przez miasto ulicą Kościuszki, potem 11 listopada, Sienkiewicza, wreszcie Turystyczną i Do Rąbki w kierunku... Rąbki, gdzie wjeżdżamy do Słowińskiego Parku Narodowego (niezroweryzowani mogą tam również wypożyczyć rower). Przyjemna droga prowadzi m.in. obok tajnego niemieckiego poligonu rakietowego z 1940 r. Można zobaczyć sprzęt wojskowy i zwiedzić muzeum z wystawą fotograficzną, starymi dokumentami i planami. Półmetek wycieczki osiągamy po około 10 km - droga prowadzi wprost na słynne, piękne wydmy - dumę parku. Zostawiamy rower i ruszamy na spacer po wydmach na plażę. Powrót to kolejne około 10 km. Po 20 km rowerem i spacerze na wydmy możemy bez wyrzutów sumienia skoczyć w Łebie na świeżą smażoną rybkę.
Rowerem nad morzem: Z Łeby do latarni morskiej Stilo
Pozostajemy w Łebie, ale tym razem jedziemy w drugą stronę - do latarni morskiej Stilo. Zaczynamy przy kempingu Przymorze, jedziemy ul. Nadmorską, potem wjeżdżamy na ścieżkę rowerową. Prowadzi ona przez las, początkowo przy jeziorze Sarbsko. Potem trzeba przerzucić się na czerwony szlak pieszy, który niestety nie należy do najwygodniejszych - miejscami solidnie wytrzęsiemy się na korzeniach. Za to po prawej mamy piękne jezioro Sarbsko, a wokół śliczny las, który docenimy, gdy będzie ciepło. Pamiętajmy, że jesteśmy w rezerwacie przyrody "Mierzeja Sarbska". Szlak doprowadzi nas do parkingu w miejscowości Osetnik, skąd - pod górkę - podjeżdżamy jeszcze 800 m do latarni Stilo. Widok, który roztacza się z jej szczytu, to piękny półfinał naszej wycieczki. Półfinał, bo czeka nas jeszcze powrót.
Rowerem nad morzem: Półwysep Helski
Pozostajemy nad Bałtykiem, ale zmieniamy miejsce. Startujemy we Władysławowie, w okolicach skrzyżowania ulic Starowiejskiej i Bohaterów Kaszubskich. Co nas czeka? Przejażdżka ścieżką rowerową przez malowniczy Półwysep Helski. Aparaty fotograficzne w dłoń - piękne widoki na Zatokę Pucką same pchają się w obiektyw. Na najwęższych fragmentach mierzei możemy niemal w każdej chwili przejść kilkadziesiąt metrów i położyć się nad morzem na plaży. Chwila oddechu się przyda, bo zbudowana niestety z niezwykle różnorodnego budulca ścieżka rowerowa, po której na dodatek często chodzą ludzie, potrafi dać się we znaki, zwłaszcza, gdy - jak to nad morzem - wieje wiatr. Do tego w miejscowościach (a po drodze mijamy Chałupy, Kuźnicę, Jastarnię i Juratę) ścieżka miejscami stapia się z chodnikiem. Mimo to warto zrobić kilka przystanków - helskie porty mimo natłoku turystów w lecie zachowały w wielu miejscach specyficzny charakter małych, rybackich portów. Rozwój turystyki zaowocował za to sporą liczbą porządnych knajp, gdzie grzechem byłoby nie zajrzeć na smażoną rybę.
Droga rowerowa na Hel warta jest polecenia entuzjastom militariów - mają tu do zwiedzenia wojskowe zabytki Rejonu Umocnionego Hel, poniemieckie stanowisko ogniowe B2 baterii Schleswig-Holstein, stanowisko XXXI baterii im. Heliodora Laskowskiego czy Ośrodek Oporu Jastarnia, gdzie bunkry wyrastają wprost z plaży. Nasz port przeznaczenia, czyli sam Hel, po zdemilitaryzowaniu od kilku lat przeżywa turystyczny boom. Są tu piękne plaże, latarnia morska, fokarium, bardzo ciekawe Muzeum Rybołówstwa w dawnym kościele ewangelickim i stare domy typowe dla Pomorza (przy deptaku na Wiejskiej). Z Helu możemy bardzo wygodnie wrócić tramwajem wodnym kursującego do Gdyni, Sopotu i Gdańska lub pociągiem do Władysławowa.
Niedzielny rower w dzikiej głuszy. Białowieża
Niedzielna wycieczka rowerowa nie musi wieść przez tereny opanowane przez cywilizację. Z rowerem na dachu warto pojechać do Białowieży. Trasa idealna na pierwszy dzień to 21-kilometrowy szlak Białowieża-Narewka. Po drodze koniecznie trzeba odwiedzić jeden z piękniejszych zakątków Puszczy Białowieskiej - ścieżkę edukacyjną "Szlak Dębów Królewskich i Książąt Litewskich". Majestatyczne drzewa mają tabliczki informujące, któremu władcy zostały poświęcone, a także ile lat ma dany dąb.
Ta trasa jest świetna na rozruch przed poważniejszymi szlakami puszczańskimi. Ogólna uwaga: po Puszczy Białowieskiej jeździ się naprawdę przyjemnie, a na tutejsze podłoże wystarczy po prostu dobry rower górski lub trekkingowy. Przyda się też porządna mapa. Na przykład po to, by na 19-kilometrowym szlaku Białowieża-Topiło odnaleźć cztery piękne rezerwaty: "Podcerkwę", "Berezowo", "Olszankę Myśliszcze" i "Michnówkę". Meta trasy, osada leśna Topiło, to również ciekawe miejsce - jest tam końcowy przystanek kolejki wąskotorowej i baseny wodne dawniej używane do spławiania drewna. Jest też gdzie usiąść i odpocząć po jeździe.
Tatry rowerem dla każdego
Wbrew pozorom nie potrzeba wielkiej odwagi ani wyjątkowej kondycji, by rower zabrać w góry. Bo nie trzeba wcale na nie wjeżdżać, żeby zachwycić się okolicą - wystarczy przejechać szlakiem rowerowym u podnóża Tatr. Busem z Zakopanego dojeżdżamy do Białego Dunajca. Stamtąd przez most na Białym Dunajcu docieramy do Gliczarowa Dolnego. Teraz trudniejsza część - dość stromym, ale asfaltowym podjazdem docieramy do Gliczarowa Górnego. Widok na góry wart jest tej wspinaczki. Jedziemy jeszcze trochę pod górę i robi się coraz piękniej - Bukowina Tatrzańska nieprzypadkowo cieszy się takim powodzeniem wśród turystów. Chętni mogą wrócić do Białego Dunajca drogami polnymi i szutrowymi przez Gliczarów Dolny. Nawet bardzo zmęczeni rowerzyści przyznają, że warto było pokonać ok. 20 kilometrów i 300-metrową różnicę wzniesień, by na końcu podziwiać wspaniałą panoramę Tatr.
Rowerem wśród mazurskich jezior. Giżycko-Sztynort
Jeśli jesteście na Mazurach, ale wiatr nie sprzyja żeglowaniu, warto pojechać rowerem do Giżycka (na miejscu można go wypożyczyć). Pierwszy punkt na trasie to unikatowy w Europie most zwodzony na Kanale Giżyckim. Ulicą Moniuszki dostajemy się na obwodnicę miasta, z której na szczęście szybko skręcamy w szosę na Kętrzyn. I zaczyna się robić pięknie - wzdłuż drogi rosną drzewa. Jedziemy do mostu nad kanałem Piękna Góra spinającym jeziora Kisajno i Tajty. Kilka kilometrów dalej skręcamy w prawo kierując się na wieś Doba, następnie we wsi Kamionki skręcamy w prawo. Mijamy Dziwiszewo i jezioro Dziwiszewskie, docieramy do Doby, gdzie niestety nawierzchnia się pogarsza. Skręcamy w lewo na polną drogę, omijając wieś. Trzymając się cały czas "głównej" polnej drogi, docieramy do wsi Pilwa i od tej pory z prawej strony będzie nam długo towarzyszyć piękne jezioro Dobskie. Na skrzyżowaniu skręcamy w prawo, omijając wieś Radzieje. Za wsią Łabap obowiązkowo spoglądamy w prawo na rozległe wodne połacie jezior Łabap, Dargin i Kisajno. Na rozwidleniu dróg wybieramy trasę bardziej w lewo. Po chwili jedziemy asfaltem, skręcamy w prawo i jesteśmy w tzw. Dużym Sztynorcie, z którego wjeżdżamy wprost na zrujnowany pałac pruskiego rodu Lehndorffów i port jachtowy. Czas na zimny napój w kultowej żeglarskiej tawernie "Zęza" - należy się, bo w nogach mamy ponad 30 km.
Rowerem po Bieszczadach
Pięknym pomysłem jest niedzielny rower w Bieszczadach. Według wielu najdziksze i najbardziej klimatyczne polskie góry to raj nie tylko dla łazików. Miłośnicy dwóch kółek, także ci mniej nastawieni na survival, znajdą tu dla siebie ogromny wybór tras. I tak można na przykład pojechać z Leska przez Huzele, Tarnawę Górną i Dolną z powrotem do Leska. Po drodze kapliczki, krzyże, przepiękne widoki bieszczadzkich połonin, ruiny cerkwi Zaśnięcia Marii Panny z 1817 r. Razem - 25 km. Warto też wybrać się na 27-kilometrową, dość łatwą przejażdżkę pętlą wokół masywu Hyrlatej - z Cisnej (można tam wypożyczyć rower), przez Żubracze, Solinkę, Lisznę i Majdan z powrotem do Cisnej.
Cisna może służyć jako baza wypadowa dla wielu tras. Możemy ruszyć z niej asfaltem na Dołżycę i potem wzdłuż potoku Solinka do rezerwatu Sine Wiry, przez przełom Wetliny. W jedną stronę to 12 km, więc powrót nie powinien nastręczać trudności, a bajeczne widoki wynagrodzą trud drogi. Kolejną wycieczką na jeden dzień - zakładamy, że miejsc wartych zwiedzenia nie przejeżdżamy w dzikim pędzie, tylko je zwiedzamy - może być przejażdżka z Zatwarnicy do Krywych nad Sanem. Nie spiesząc się możemy zrobić tę trasę w dwie godziny. No, chyba że po drodze zatrzymamy się w rezerwacie Krywe, albo w wymarłej miejscowości Hulskie, by obejrzeć ruiny cerkwi, dzwonnicy oraz stary cmentarz. W kolejnej nieistniejącej już wsi Krywe czekają na nas kolejne ruiny - cerkwi św. Paraskiewii oraz dawnego dworu. Powrót tą samą drogą, dla chętnych jest jeszcze dłuższa wersja trasy przez przełęcz Szczycisko i Sękowiec.
Rowerowa trasa na niedzielę: Pętla Wrocławska
Jeśli powyższe trasy mimo wszystko wydają się za trudne, nie jesteście zaawansowanymi rowerzystami, macie słabą kondycję albo dzieci, polecamy na rowerze zwiedzić Wrocław. Wspaniała trasa prowadzi po wrocławskiej Wielkiej Wyspie. Wygodnym asfaltem i parkowymi ścieżkami ruszamy spod Mostu Zwierzynieckiego na wschód wzdłuż ZOO. Gdy dojedziemy do Baszty Niedźwiedziej, możemy zrobić pierwszą przerwę na leżakach na pobliskiej plaży nad rzeką.
Koniec leniuchowania, ruszamy dalej. Obok wejścia do Zoo, przystani i Kładki Zwierzynieckiej, z której rozciąga się piękny widok na miasto, jedziemy dalej w kierunku KS Ślęża. Mijamy osiedle mieszkaniowe WUWA, potem skręcamy w kierunku Obserwatorium Astronomicznego. Teraz kolej na Park Szczytnicki. Może postój albo piesza wycieczka po parku? Mamy czas. Dalej jedziemy w kierunku Stadionu Olimpijskiego, potem za wieżą zegarową w prawo, a potem w lewo w kierunku wału przeciwpowodziowego. Tam dotarłszy, skręcamy w prawo, potem w lewo do ul. Chopina i dalej do wału. Teraz w lewo i jesteśmy znów przy Parku Szczytnickim, a niedługo później - w Parku Japońskim, gdzie pozostaje już tylko cieszyć się jego urodą.
Rowerem przez Pieniny
Miasto na rowerze bywa całkiem przyjemne, ale jednak wakacje to czas służący do tego, żeby się z niego wyrwać. Na przykład na rower w Pieniny. A co, jeżeli mamy do dyspozycji wyłącznie weekend? Oto dwie trasy rowerowe w sam raz na dwa weekendowe dni. Piękne widoki i dziewicza przyroda są zagwarantowane.
Pierwsza trasa ma 15 km. Oczywiście trzeba doliczyć powrót. Ponieważ będziemy przekraczać granicę ze Słowacją, pamiętajmy o kasku, dowodzie tożsamości i obowiązkowym uśmiechu, kiedy spotykamy obcokrajowca. Pamiętajmy też, że jedziemy szlakiem pieszo-rowerowym, a pieszy też człowiek. Wzajemna kultura i uprzejmość na szlaku wskazane.
Startujemy z centrum Szczawnicy u podnóża Palenicy przy dolnej stacji kolejki. Nie mamy roweru? Nie szkodzi - obok jest wypożyczalnia. Wjeżdżamy na ścieżkę rowerową, najpierw jedziemy wzdłuż koryta Grajcarka do Dunajca. I tu zaczyna się zabawa! Trasa prowadzi legendarnym przełomem tej rzeki przez Pieniny. Aparaty fotograficzne miejcie w pogotowiu. Cały czas towarzyszyć nam będą szum wody i piękne górskie szczyty naokoło. Naszą metą jest Czerwony Klasztor na Słowacji. Jest tu gdzie się posilić i odpocząć przed powrotem. Można też spędzić kilka godzin zachwycając się pięknem gór.
Druga trasa to wariacja na temat pierwszej. Z Czerwonego Klasztoru jedziemy do kładki nad Dunajcem, która zaprowadzi nas do Sromowców Niżnych. Asfaltową drogą docieramy do schroniska "Trzy Korony". To idealna baza wypadowa zarówno na górę o tej samej nazwie, jak i do pięknych zamków w Niedzicy i Czorsztynie. Brzmi jak przepis na dobry weekend? No to w drogę!