Trasa rowerowa: Zachodnia Puszcza Niepołomicka
Trasa lekka i przyjemna, prowadząca głównie przez las. Trasę można zacząć w Niepołomicach (można tu zwiedzić renesansowy zamek, zobaczyć rynek i kościół). Trasa prowadzi zarówno przez odcinki asfaltowe jak i przez leśne dukty. Przy starcie w Niepołomicach mamy możliwość jazdy na rolkach, gdyż nawierzchnia jest odpowiednia. Trasę możemy zacząć w Szarowie lub Kłaju, docierając tam pociągiem. Zaczynamy w Niepołomicach i Drogą Królewską kierujemy się na wschód. Docieramy do willi Ostoja, a następnie do leśniczówki na skrzyżowaniu w Sitowcu (tu możemy skręcić w lewo i dotrzeć do kąpieliska w Zabierzowie Bocheńskim). Jadąc zgodnie z wyznaczoną trasą, na skrzyżowaniu odbijamy w prawo. Mijamy cmentarz wojskowy po lewej stronie, a zaraz za nim Dąb Króla Stefana Batorego. Czerwonym szlakiem kierujemy się do Kłaja. Po drodze mijamy malowniczy staw, stare poligony wojskowe, liczne oczka wodne. Przy odrobinie szczęścia spotkamy sarny, a przy odpowiedniej porze roku znajdziemy grzyby. Wyjeżdżamy z lasu i kierujemy się do centrum Kłaja, a następnie do wsi Szarów. Tu zaczyna się ?ścieżka zdrowia? prowadząca do Niepołomic. Jadąc nią zamkniemy pętlę. Na odcinku Szarów-Niepołomice mijamy ?kozie górki? - miejsce martyrologii (1939-1943; pomnik upamiętniający te wydarzenia). Odcinek biegnie wzdłuż torów kolejowych, potem ostro skręca w prawo - w tym miejscu warto się zatrzymać i zboczyć na chwilkę ze szlaku. Idąc prosto dotrzemy do pomnika upamiętniającego bohaterów zamachu na Hansa Franka.
autor: anastazja100
Trasy i mapy interaktywne dostarcza:
Trasa rowerowa przez Puszczę Solską
Krótka i najbardziej bezpieczna trasa rowerowa w Gminie Susiec. Prowadzi przez Puszczę Solską drogą asfaltową i po ubitym szutrze. Bardzo dobrze nadaje się do jazdy na rowerach, nawet tych z cienkimi oponami. Ciekawscy mogą zajrzeć do kamieniołomu w Nowinach, gdzie w ramach budowy Szlaku Geoturystycznego Roztocza Środkowego postawiono deszczochron i platformę widokową. Poszukujący śladów historii powinni wstąpić do obozu z czasów II wojny światowej w Błudku. Największą atrakcją tej trasy jest jednak cisza w lesie, mącona jedynie przez śpiew ptaków. W najdalszym punkcie trasy, w osadzie leśnej Borowe Młyny, po przekroczeniu rzeki Tanew można odpocząć na sympatycznej łące.
autor: stokrotka21
Trasa rowerowa z Pelplina do Gdańska
Trzeba być nie całkiem jak się należy, by w drugą niedzielę pod rząd o siódmej trzydzieści (jeden) wsiadać w pociąg i jechać gdzieś tam w Polskę, by cały dzień kręcić pedałami. Na dodatek w tę samą stronę. W stronę domu oczywiście. Tym razem wysiedliśmy z pociągu w Pelplinie. Ostatni raz byłem tu ze dwadzieścia lat temu ze szkolnym kołem PTTK. Nie pamiętałem, że pelplińska katedra jest drugim największym ceglanym kościołem w Polsce po Bazylice Mariackiej w Gdańsku. Cóż, katedra była też chyba drugim... ogrzewanym kościołem, w którym byłem. Kto wie, że stalle (rzeźbione, drewniane ławy) w katedrze w Pelplinie są jednymi z najcenniejszych dzieł stolarstwa artystycznego w Polsce? Powstały w XV wieku; ilu ludzi, jak bardzo ważnych i jak bardzo zwykłych, na nich siedziało? W ostatnich latach po większości pelplińskich ulic pobiegły ścieżki rowerowe, niedaleko przebiegła autostrada, miasto obiegła obwodnica, a nad nią, na Górze Papieskiej, stanął wielki krzyż, upamiętniający wizytę Jana Pawła II w 1999 roku. Wielki, błyszczący w promieniach słońca, otoczony herbami gmin i powiatów diecezji stoi... zupełnie niepilnowany. Gdyby tylko było nas więcej... Nawet Wikipedia nie wie (jeszcze), że przeznany Florian Ceynowa ruszył do walk w powstaniu wielkopolskim z niewielkiej, mijanej przez nas w zawrotnym rowerowym pędzie Klonówki. Wspomina o tym tablica na głazie we wsi - kolejny niewielki odprysk wielkiej historii. Po raz pierwszy na rowerach trafiliśmy też do Szpęgawska. Jeżdżąc między trzydziestoma dwoma grobami trudno opędzić się od myśli, w jakich spokojnych czasach żyjemy. Nikt nas nie wyprowadzi w nocy z domu z lufą przy głowie, nie zaprowadzi do lasu, nie strzeli w potylicę, nie wrzuci do wykopanego dołu, nie podpali ciała, a potem nie zaleje dołu wapnem... A wszystko to dotknęło kilku tysięcy kociewiaków - uczonych z Pelplina, nauczycieli ze szkół Kociewia, chorych ze szpitala w Kocborowie i wielu, wielu innych... A potem to już było z góry. Kociewskie ścieżki w jesiennym słońcu, pyszny pstrąg w Kleszczewie i dziewięćdziesiąt parę kilometrów na liczniku. Choć ta ostatnia kwestia jeszcze długo budzić będzie kontrowersje...
autor: szy
Trasa rowerowa z Pelplina do Gdańska
Trzeba być nie całkiem jak się należy, by w drugą niedzielę pod rząd o siódmej trzydzieści (jeden) wsiadać w pociąg i jechać gdzieś tam w Polskę, by cały dzień kręcić pedałami. Na dodatek w tę samą stronę. W stronę domu oczywiście.
Tym razem wysiedliśmy z pociągu w Pelplinie. Ostatni raz byłem tu ze dwadzieścia lat temu ze szkolnym kołem PTTK. Nie pamiętałem, że pelplińska katedra jest drugim największym ceglanym kościołem w Polsce po Bazylice Mariackiej w Gdańsku. Cóż, katedra była też chyba drugim... ogrzewanym kościołem, w którym byłem. Kto wie, że stalle (rzeźbione, drewniane ławy) w katedrze w Pelplinie są jednymi z najcenniejszych dzieł stolarstwa artystycznego w Polsce? Powstały w XV wieku; ilu ludzi, jak bardzo ważnych i jak bardzo zwykłych, na nich siedziało?
W ostatnich latach po większości pelplińskich ulic pobiegły ścieżki rowerowe, niedaleko przebiegła autostrada, miasto obiegła obwodnica, a nad nią, na Górze Papieskiej, stanął wielki krzyż, upamiętniający wizytę Jana Pawła II w 1999 roku. Wielki, błyszczący w promieniach słońca, otoczony herbami gmin i powiatów diecezji stoi... zupełnie niepilnowany. Gdyby tylko było nas więcej...
Nawet Wikipedia nie wie (jeszcze), że przeznany Florian Ceynowa ruszył do walk w powstaniu wielkopolskim z niewielkiej, mijanej przez nas w zawrotnym rowerowym pędzie Klonówki. Wspomina o tym tablica na głazie we wsi - kolejny niewielki odprysk wielkiej historii.
Po raz pierwszy na rowerach trafiliśmy też do Szpęgawska. Jeżdżąc między trzydziestoma dwoma grobami trudno opędzić się od myśli, w jakich spokojnych czasach żyjemy. Nikt nas nie wyprowadzi w nocy z domu z lufą przy głowie, nie zaprowadzi do lasu, nie strzeli w potylicę, nie wrzuci do wykopanego dołu, nie podpali ciała, a potem nie zaleje dołu wapnem... A wszystko to dotknęło kilku tysięcy kociewiaków - uczonych z Pelplina, nauczycieli ze szkół Kociewia, chorych ze szpitala w Kocborowie i wielu, wielu innych...
A potem to już było z góry. Kociewskie ścieżki w jesiennym słońcu, pyszny pstrąg w Kleszczewie i dziewięćdziesiąt parę kilometrów na liczniku. Choć ta ostatnia kwestia jeszcze długo budzić będzie kontrowersje...
autor: szy
<iframe width="640" height="480" src="https://www.traseo.pl/mapa/wszystkie-drogi-prowadza-do-gdanska-pelplin/m/0/" frameborder=0 style="border:1px solid #000;"></iframe>
Rekreacyjno-zabytkowa trasa wokół Jeziora Turawskiego
Naszą trasę zaczynamy w Kotorzu Małym, niedaleko starej stacji kolejowej i ul. Opolską kierujemy się w stronę zaporowego zbiornika, zbudowanego w 1933 r. przez Niemców, czyli nad Jezioro Turawskie Duże o linii brzegowej mającej ponad 23 km, znane w okolicy łowisko sandaczy. Docieramy do ciekawego barokowego kościoła w Kotorzu Wielkim (z 1784 r.), gdzie droga łączy się z zielonym szlakiem rowerowym ? naprzeciwko znajduje się słup przypominający o ponad 700-letniej historii tej miejscowości oraz wszystkich jej nazwach (w większości niemieckich). Wałem wzdłuż Jeziora Dużego, a od Jeziora Średniego drogą na Ozimek, mijając po lewej Jezioro Turawskie Małe docieramy do miejscowości Szczedrzyk i przed przepompownią kierujemy się ku pięknie ukwieconemu kościołowi św. Mikołaja z 1904 r. i pomnikowi poległych, znajdującemu się na jego tyłach. W pobliżu kościoła można zauważyć kilka domów sprzed 120-160 lat. Tablica informacyjna naprzeciwko straży pożarnej informuje o wszelkich atrakcjach turystycznych okolicy ? całej gminy Ozimek. Przez miejscowość Jedlice, przecinając Małą Panew za hutą szkła, mijając zabagniony użytek ekologiczny Antoniów docieramy do Dylak ? znajdujemy się dokładnie po drugiej stronie jeziora względem Kotorza. Po lewej stronie zostawiamy tartak wodny, hodowlę danieli i pracownię rzeźby w Uroczysku i skręcamy w lewo równolegle do Jeziora Turawskiego w stronę Rzędowa na drogę w wysokim Lesie Turawskim. Z Rzędowa można pieszo przez las dotrzeć po 3,3 km do stawów Marszałki (na północny-zachód), jednak kierujemy się konsekwentnie wzdłuż jeziora i docieramy do najpopularniejszych ośrodków wypoczynkowych, okolic promenady i przystani WOPR (ul. Biwakową na Antoninek). Mijamy półwysep ze stanicą wędkarską i objeżdżamy elektrownię wodną, mijając stadninę koni w Turawie. Wjeżdżamy do samej Turawy, bardzo popularnego ośrodka wczasowego, wędkarskiego, jeździeckiego i konferencyjnego pod Opolem, gdzie w weekendy odpoczywają tłumy opolan i ludzi z całego województwa, gdzie w jej centralnym miejscu znajduje się mocno zaniedbany zamek, obecnie siedziba miejscowego domu dziecka. Ten niemal 300-letni zabytek jest zbudowany w stylu barokowym, posiada murowaną wieżę oraz kapliczkę, a wokół sporo ciekawego starodrzewia ? pomników przyrody. Prosto za pałacem ul. Kościuszki docieramy z powrotem do Kotorza (po ok. 1,8 km). Trasę tę pokonać można rowerem w ok. 2 godziny, ścieżką jak najbliżej jeziora biegiem w ok. 3-3,5 godz.
autor: runner
Rowerowy piknik pod Krzyżtoporem
Najbardziej wymagający odcinek od Jurkowic do Radwanu po pagórkowatym, ale widokowym terenie (z panoramą Gór Świętokrzyskich). Wcześniej fragment utwardzonej drogi gruntowej przez las od Nawodzic do Jurkowic. Piękne pejzaże również na odcinku od Sulisławic w kierunku Nawodzic (wytyczono w tym terenie szlaki rowerowe: Sandomierz-Ujazd, Świętokrzyskie Miejsca Mocy oraz Drogę Świętego Jakuba). W kierunku powrotnym przyjemny profil trasy z Ujazdu w stronę Klimontowa za sprawą nieznacznie opadającej drogi. Praktycznie nie trzeba pedałować.
autor: damjen78
Warszawa - Góra Kalwaria - Konstancin-Jeziorna - Warszawa
Trasa zaczyna się na skrzyżowaniu Chełmskiej z Belwederską na Mokotowie i wiedzie ścieżką rowerową wzdłuż ul. Sobieskiego, następnie przez Most Siekierkowski na drugi brzeg Wisły, następnie Wałem Miedzeszyńskim do końca Wału i zarazem ścieżki rowerowej. Z Józefowa asfaltową drogą do ronda (w Karczewie), na którym kierujemy się Otwock Wielki i dalej do Góry Kalwarii. Zwiedzamy miasto i szukamy jakiejś restauracji. Trochę tu nabijamy kilometrów, następnie po posiłku ruszamy w dalszą drogę. Kawałek szlakiem żółtym, a następnie niebieskim dojeżdżamy do molo nad Wisłą. Stąd na Habdzin i Konstancin-Jeziorną i później już w kierunku Wilanowa ulicą i do celu już kolejnym szlakiem rowerowym. Łącznie wyszło ok. 88 km, ale 11 km z kawałkiem straciliśmy po drodze zahaczając o stację benzynową i zwiedzanie Góry Kalwaria.
autor: takijedenmaniakrowerowy
Ustka - Rowy - Czołpino
Jednodniowa wyprawa stwarzająca mnóstwo okazji do lenistwa, delektowania się widokami i smażoną rybką. A że niewykorzystane okazje się mszczą (o czym nieustannie przypominają komentatorzy sportowi), nie wolno ich przepuścić. Nieco to wydłuży czas wycieczki, ale warto. Pierwszy odcinek (Ustka - Orzechowo) nieco piaszczysty, ale ten las wart jest wyrzeczeń. Samo Orzechowo bardzo malownicze, szczególnie zejście do morza, gdzie jednocześnie wpada mała rzeczka. W samym Orzechowie latarnia morska, a niedaleko ścieżka dydaktyczna Wydma Orzechowska (51 m n.p.m.). W Zapadłem wjechałam na Szlak Zwiniętych Torów prowadzący do Rowów. Szlak powstał na nasypach kolejowych, które ktoś po wojnie ogołocił z torów, które łączyły od 1913 roku Ustkę ze Smołdzinem. I może dobrze, bo teraz jest to jedna z bardziej malowniczych tras rowerowych. W Rowach koniecznie należy odwiedzić smażalnię Złota Rybka - ja to robię regularnie od ponad 10 lat i nie żałuję. Kolejny etap to trasa wiodącą przez Słowiński Park Narodowy - pomnik pracowitości dawnych osadników niemieckich (w dużej mierze las to ich dzieło, nie wspominając o wszechobecnych kanałach). Teren parku znajduje się na obszarze dawnej zatoki morskiej, które pozostałościami są jeziora Gardno, Dołgie Małe i Dołgie Wielkie. Przy jeziorach znajdują się punkty widokowe. Szczególnie temu przy Dołgiem Małem ciężko się oprzeć. W Czołpinie malownicza latarnia morska, a nieopodal Wydma Czołpińska. Warto zejść z roweru i pójść na spacer. Niedaleko latarni znajduje się parking gdzie spokojnie można zostawić rower i ewentualnie bagaże. Z wydmy rozciąga się piękny widok na Jezioro Łebsko, Mierzeję Łebską i morze. Przy parkingu od strony plaży niedaleko czerwonego domku tereny dawnej jednostki wojskowej. Warto się powałęsać.
autor: marta.majdzik
Wycieczka rowerowa Żywiec-Lachowice
Wycieczkę rozpoczynamy w samym centrum Żywca, w Parku Zamkowym, który należy do kompleksu zamkowego. Istniejący obecnie w Żywcu zamek powstał prawdopodobnie po 1477 r., kiedy stary zamek został zniszczony przez wojska polskie. Incydent ów miał miejsce, gdy ród Komorowskich próbował przekazać zamek w ręce Macieja Korwina. Mimo zdrady król ponownie oddał miasto we władanie Komorowskim, którzy w jego centrum wybudowali nowy zamek. W 1624 r. Żywiec przejęła królowa Konstancja, a następnie Jan Kazimierz. W 1656 r. Szwedzi zdobyli i zniszczyli zamek. Kolejnymi właścicielami zamku byli Wielopolscy, książę Albrecht Saski, a od 1838 r. - Habsburgowie. Ci ostatni przebudowali go gruntownie i zasiedlili do 1939 r. Wychodzimy z parku wprost na Kościół Katedralny Narodzenia NMP zbudowany w I połowie XV wieku (od 1992 kościół pełni funkcję konkatedry diecezji Bielsko-Żywieckiej). Skręcamy w prawo i podążamy drogą 945 za znakami na Korbielów. Po kilku kilometrach za znakami skręcamy na drogę do Trzebini. Tu droga powoli pnie się do wsi Trzebinia Górna (ładne widoki na Kiczorę - 838 m n.p.m. czy Skałę - 946 m n.p.m.), aby znów zjechać w dół do Juszczyny (skręcamy w lewo). Po kilometrze po lewej bardzo ciekawy drewniany kościółek Nawiedzenia NMP z lat 1924-27. Po wyjechaniu z Juszczynie pniemy się w górę na Przełęcz U Poloka, skąd rozciąga się wspaniały widok nawet na masyw Babiej Góry. Na przełęczy dołączamy do czarnego szlaku rowerowego, który zaprowadzi nas do Jeleśni. Zjeżdżamy w dół do Sopotni Małej. Ważne, aby na pierwszym skrzyżowaniu skręcić w lewo i już później cały czas jechać prosto do głównej drogi 945. Skręcamy dalej za czarnym szlakiem i po kilometrze dojeżdżamy do centrum Jeleśni z zabytkową Starą Karczmą. Najcenniejszym zabytkiem potwierdzającym wielowiekową historię Jeleśni jest Stara Karczma. Jest to jedna z ostatnich oryginalnych karczm w tej części Europy, należąca do najstarszego typu karczmy polskiej o konstrukcji zrębowej, o cennych walorach historycznych i kulturowych. Data wybudowania karczmy z drzewa modrzewiowego jest trudna do ustalenia. Pewne jest, że w 1608 roku Mikołaj Komorowski założył w Jeleśni folwark, a w niedługim czasie wybudowano okazałą karczmę pańską, która przetrwała do naszych czasów. Po zjedzeniu smacznego obiadu w karczmie, wsiadamy na rower i od razu na wprost karczmy za znakami skręcamy na Przyborów i Koszarową. Mijamy wymienione wsie, w każdej z nich znajdują się ciekawe tradycyjne drewniane zabudowania gospodarcze i kościółki. W Lachach skręcamy w prawo i podążamy niebieskim szlakiem rowerowym za drogą przez gęste lasy Beskidu Makowskiego, aż docieramy do ostatniego punktu dzisiejszej trasy. Jest to jeden z najładniejszych kościółków na trasie Małopolskiego Szlaku Architektury Drewnianej - Kościół pw. św. Piotra i Pawła w Lachowicach. Kościół w Lachowicach zbudowany został w 1789 r. W XIX i XX w. był kilkakrotnie odnawiany, nie wpłynęło to jednak na jego wygląd. Dachy świątyni oraz daszki obiegających cały budynek, częściowo oszalowanych podcieni, pokryte są gontem, ściany zaś oszalowane deskami. Pochyła wieża zwieńczona jest kulistym hełmem.
autor: pawel.k
Lasy Janowskie i Wyżyna Lubelska
Trasa prowadzi po pięknych Lasach Janowskich, gdzie możemy podziwiać piękną przyrodę, i po malowniczym skrawku Wyżyny Lubelskiej. W Janowie Lubelskim możemy zatrzymać się i odpocząć nad zalewem, a także zobaczyć wystawę taboru dawnej kolejki wąskotorowej, która biegła przez Lasy Janowskie.
autor: damarcus77
Rudawski Park Krajobrazowy
Oto dzień, na który czekałem, by urwać się choć na trochę. Dzień zapowiadał się odrobinę deszczowy, ale mimo wszystko deszczu nie było. Na sam początek zaspałem i zamiast wyruszyć z rana, zbierałem się w południe. Dodatkowe marnowanie czasu w kolejkach sklepowych i złapanie gumy przed wyjazdem z domu jeszcze bardziej opóźniły moją wycieczkę. Dziurę, najpewniej z poprzedniego dnia, w miarę sprawnie zakleiłem i wyruszyłem żwawym tempem na południe. Trasę zaplanowałem wieczorem poprzedniego dnia. Wiedziałem tylko, że chcę zobaczyć Rudawy Janowickie. Nawet nie wiedziałem, co mnie tam czeka i ile czasu zajmie mi zdobywanie tamtejszych widokowych "wzgórz" (tam są góry, o czym przekonałem się na miejscu). Na przystanku, gdzie zwykle zbieramy się do wycieczek, czekali Michał z Markiem. Czekali na ludzi z forum, by udać się przed siebie, jednak nikt nie dojechał, więc wyruszyliśmy we trójkę. Oni nie mieli celu, a ja miałem, więc wyruszyliśmy w jednym kierunku. Zostałem uprzedzony o wolnym tempie. Z początku było ono uciążliwe, jednak później przekonałem się, że warto było jechać tak wolno, bo po kilkudziesięciu kilometrach już odczuwałem pokonany dystans. Gdybym jechał własnym tempem, na pewno już umierałbym w połowie drogi. Jak na złość po kilku kilometrach pękła mi dętka w miejscu, gdzie kleiłem dziurę. Tym razem guma do wyrzucenia, bo pęknięcie na szwie jest zbyt rozległe, żeby cokolwiek zaradzić. Aby uprościć sobie drogę, przejechaliśmy przez Stary Jawor. Dalej typową trasą do Lipy i w Kaczorowie rozstaliśmy się. Ja od razu wypatrzyłem przepiękne widoki, których nie dojrzałem początkowo podczas innej wyprawy, gdy jechaliśmy z Jeleniej Góry (wracając z Przełęczy Karkonoskiej). Od razu dojrzałem Cycki Bardotki (nie wiem skąd taka durna nazwa, znalazłem ją tylko na Wikipedii). Sądziłem, że Janowice Wielkie będą oddalone bardziej, ale szybko się w nich znalazłem i całkowicie przypadkiem trafiłem na drogę do Rudawskiego Parku Krajobrazowego. Nawet zrobiłem zdjęcie mapy, która tam była, co uratowało mnie, gdyż sam nie posiadałem żadnej tak dokładnej. Mapy OpenStreetMap nie są zbyt dokładne i nie zawsze im ufam... Od razu zboczyłem ze ścieżki rowerowej. Przypadek, ale chciałem zobaczyć gdzie wiedzie szlak, którym wyruszyłem. Wiódł do zamku Bolczów. Niestety była to droga niedostępna dla rowerzystów, dlatego musiałem momentami rower wnosić. Szczęście moje, że nie zawróciłem, bowiem miałem już takie myśli. Dotrwałem jednak i moim oczom ukazała się przepiękna ruina zamku. Po zejściu z wzniesienia (nie było mowy o zjeździe), ruszyłem szlakiem rowerowym, zatrzymując się na chwilę przy strumieniu, by odrobinę się ochłodzić. Po dotarciu do Przełęczy Karpnickiej, stwierdziłem, że nie omieszkam spróbować podjazdu na górę, którą widziałem z oddali. Piękny Sokolik. Zdobyłem go wjeżdżając, a na zakrętach wprowadzając rower (przydałby się typowy MTB). O dziwo... na górze są stojaki do parkowania roweru! Coś zaskakującego jak dla mnie. No, ale to nie Karkonoski Park Narodowy, więc tutaj można korzystać z dobrodziejstw przyrody. Po skończonym zachwycaniu się widokami, w trasę powrotną zboczyłem na zachód. Tuż przed Bobrowem złapałem jeszcze jedną gumę, za co winą obarczam betonowe rowki w drodze, które nie polubiły mojego roweru. Dwa razy zdejmowałem oponę, bo za pierwszym razem nie zauważyłem, że złapałem snake'a. Taki niefart. Nadszedł czas powrotu, bowiem zaczęło się ściemniać, a ja wciąż byłem w górach. Wyruszyłem do Janowic, zaczął mi się kończyć zapas wody. Jakież szczęście, gdy w niedzielę po 21.00 znalazłem sklep, który powinien być zamknięty od kilku godzin. Uzupełniłem zapas wody i ruszyłem dalej, wracając tą samą drogą. Gdy mijałem Myślinów, zaczęły mnie niepokoić błyski. Gdy mijały kilometry, pojawiało się coraz więcej błysków, aż wreszcie zauważyłem, że są to wyładowania. Zbliżała się burza. Uznałem, że nie chcę, by mnie złapała na odludziu, bez schronienia, więc wybrałem drogę przez Męcinkę i Chroślice. Pioruny waliły wszędzie. Bez odgłosów, jedynie błyski. Dosłownie otaczał mnie ich blask. Zaczęło kropić na Nowodworskiej w Legnicy. Gdy tylko zatrzymałem się na przystanku, z którego ruszyliśmy po południu, zaczęła się prawdziwa ulewa. Nie mogłem siedzieć tam całą noc, więc założyłem kurtkę przeciwdeszczową, którą miałem na wszelki wypadek i ruszyłem do domu, kompletnie przemakając. Uznaję wycieczkę za jedną z lepszych i wartych rozbudowania, gdy tylko wrócę w tamte strony.
autor: andrzej.aa
Trasy i mapy interaktywne dostarcza: