Zrób to w Trójmieście - największe atrakcje Trójmiasta, część I

Posąg Neptuna, sopockie molo i niezwykłe klify w Gdyni - nie zobaczyć tych miejsc to jak nie zobaczyć Trójmiasta. Oprócz kultowych zabytków, do których udać się wypada, Gdańsk, Sopot i Gdynia kryją mnóstwo nietypowych i mniej oczywistych atrakcji. Wybierz się z nami na seans na plażę albo rzuć sobie wyzwanie obejścia najdłuższego bloku w Polsce. Oto galeria zdjęć najciekawszych miejsc w Trójmieście.

Przespaceruj się jak król

Gdańsk, ulice Długa i Długi Targ

Gdańsk jest jednym z nielicznych miast w Polsce, które nie mają rynku. Jego rolę przez wiele wieków spełniała główna ulica, przy której funkcjonowały najważniejsze urzędy, a swoje kramy wystawiali kupcy. Był to zarazem tzw. Trakt Królewski, czyli trasa, którą odwiedzający miasto królowie udawali się do swojej siedziby. Ulica nazywa się Długa (jej naturalnym przedłużeniem jest Długi Targ) i jest dziś najbardziej prestiżowym miejscem starej części miasta. Części, która podczas wyzwalania przez Armię Czerwoną i już po zakończeniu walk została niemal całkowicie zniszczona. Początkowo pojawiły się plany, żeby odbudować ją w komunistycznym stylu: stworzyć wielkie place i arterie, tu i ówdzie wstawić kilka "pałaców kultury". Na szczęście ta koncepcja upadła i podjęto decyzję o odbudowie miasta w stanie mniej więcej z XVII wieku. Efekt jest dość przyjemny pod względem wizualnym, ale trzeba pamiętać, że to całe rozwiązanie jest sztuczne: większość kamienic to tak naprawdę gomułkowskie bloki, z "naklejonymi" fasadami z innej epoki.

Długa i Długi Targ w założeniu mają być gastronomiczno-klubowym centrum miasta. I rzeczywiście, jest tu sporo kawiarni i restauracji, ale po sezonie niestety cała okolica całkowicie zamiera, gdy tylko robi się ciemno. Wieczorem absolutnie nie ma tu czego szukać, trzeba penetrować raczej inne rejony miasta.

Przejdź się nowym deptakiem

Gdańsk, ulica Piwna i Chlebnicka

Ulica Piwna staje się powoli najpopularniejszym i najbardziej zatłoczonym miejscem w starej części miasta. Władze prowadzą dość konsekwentną politykę, której celem jest stworzenie tu alternatywnego wobec ulicy Długiej miejsca spotkań, spacerów i biesiadowania. W ostatnich latach powstało tu więc mnóstwo nowych restauracji, kawiarni i klubów, więc w prawie każdej kamienicy można znaleźć jakieś atrakcje tego typu: m.in. jedno z najoryginalniejszych miejsc oferujących bliskowschodnie jedzenie - Babajm (godny polecenia jest zwłaszcza własnej roboty placek, w który zawijany jest kebab czy falafle. Warto także zerknąć do menu, gdzie w bardzo zabawny sposób nazwane są niektóre potrawy - falafel w rzeczonym placku to rulon, a kiedy dodać do niego jeszcze frytki - petarda), czy słynący ze sporych porcji i niskich cen bar Kos. Na dodatek latem ulica zostaje zamknięta dla ruchu samochodowego i staje się dzięki temu chętnie odwiedzanym deptakiem. Warto też zapuścić się nieco dalej w głąb miasta, w kierunku Motławy. Choć Piwna zmienia tam nazwę na Chlebnicką, nie zmienia charakteru - w każdej kamienicy jest miejsce, gdzie można coś zjeść albo się zabawić: La Dolce Vita, Flisak '76, Red Light, Mon Balzac i kilka innych lokali.

Fontanna Neptuna

Zrobić sobie zdjęcie z Neptunem lub wysłać pocztówkę z nim do rodziny - to obowiązek każdego turysty odwiedzającego Gdańsk. Fontanna Neptuna (zwana także Studnią Neptuna - w jej miejscu przez ponad pół wieku stała drewniana studnia) powstała w pierwszej połowie XVII wieku. Autorem charakterystycznego posągu (manierystyczna postać trzymająca w ręku trójząb) był Piotr Husen, czaszę i trzon wykonał Abraham van den Block. Fontannę uruchomiono w 1633 roku, rok później otoczono ją żelaznym ogrodzeniem. W trakcie II wojny światowej całą studnię rozebrano i ukryto w podgdańskich miejscowościach; woda z fontanny zaczęła tryskać ponownie w 1954 roku.

Choć powstanie fontanny wiąże się bezpośrednio z kupiecko-mieszczańską historia miasta, to została ona zaakceptowana przez władze PRL-u i stała się symbolem miasta (poprzedzającym chociażby wszystkie programy wyprodukowane przez Telewizję Gdańsk). Parę lat temu jakiś wandal-dowcipniś regularnie odłamywał ogon stwora morskiego, który zakrywał przyrodzenie władcy mórz. Zniecierpliwieni konserwatorzy fontanny zdecydowali się w końcu na bolesny dla Neptuna krok: ogon przymocowali na stałe do newralgicznego punktu za pomocą grubej śruby.

Dziś Fontanna Neptuna jest jednym z najważniejszych zabytków miasta, wybieranym przez turystów za miejsce spotkań i obiekt sesji fotograficznych. Wokół niej odbywają się także często pikiety i manifestacje mieszkańców Trójmiasta oraz "wzorem miast Zachodniej Europy" zbierają się piłkarscy kibice Lechii Gdańsk, by świętować największe sukcesy klubu.

Wieża Bazyliki Mariackiej

Gdańsk, ulica Podkramarska 5

Bazylika dumnie góruje nad Gdańskiem, w końcu to największy gotycki ceglany kościół w Europie. Charakterystyczna sylwetka wieży jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych punktów. A panoramę miasta najlepiej oglądać właśnie z tej wieży. Na niewielką platformę widokową na jej szczycie prowadzą stopnie 402 schodów - nie trzeba ich nawet liczyć, są dokładnie ponumerowane białą farbą. Wędrówkę zaczyna się w bardzo wąskiej klatce schodowej z cegły, ale mniej więcej w połowie drogi wychodzi się ponad strop kościoła (z góry wygląda naprawdę niesamowicie) i dalej prowadzą już dużo szersze schody. Widok z samej góry zapiera dech - przy słonecznej pogodzie widać stąd spory kawałek Trójmiasta, helski półwysep i Żuławy. Warto przyjrzeć się też misternej konstrukcji dachu kościoła.

Molo w Sopocie

Przespacerować się tym najdłuższym drewnianym pomostem w Europie musi każdy, kto odwiedza Trójmiasto. Obiekt jest naprawdę imponujący: zbudowany z tysięcy grubych bali i dziesiątek tysięcy desek, wbija się w wody Zatoki Gdańskiej na dokładnie 511 metrów. Historia molo jest starsza do samego miasta Sopot: pierwsze drewniane, sezonowe pomosty stawały tam od lat 20. XIX wieku, inicjatorem ich budowy był lekarz wojsk napoleońskich Jean George Haffner.

Wtedy molo - liczące zaledwie 40 metrów, ale z roku na rok wydłużające się coraz bardziej - wcale nie służyło spacerom, ale za jego pomocą... dostarczano wodę morską na brzeg, do leczniczych natrysków. Swoją obecną formę drewniany pomost zyskał w 1927 roku, z okazji 25-lecia istnienia miasta.

Prawie co roku molo wymaga remontu, bo drewniane elementy, szczególnie te położone bliżej tafli wody, nie wytrzymują zimowych sztormów. Pomost był szczególnie zniszczony po II wojnie światowej, z tego powodu praktycznie już zapadła decyzja nowych władz o rozebraniu molo całkowicie. Obiekt uratował Bolesław Bierut, ówczesny I sekretarz KC PZPR, który rozbiórce się sprzeciwił.

Sopockie molo stanowi świetny punkt widokowy. Warto zatem na chwilę się zatrzymać i przysiąść na jednej z licznych ławek. Bo przy sprzyjającej pogodzie doskonale z molo widać latarnie morskie na Półwyspie Helskim czy statki stojące na redzie. Warto też obrócić się w stronę lądu i przyjrzeć od strony morza sopockiej latarni morskiej i hotelowi Grand, klifowi w Gdyni, portowi w Gdańsku, i spróbować wypatrzyć pozostałe dwa trójmiejskie molo (w Gdańsku i Gdyni).

Obecnie sopocki pomost przechodzi metamorfozę - powstaje przy nim marina na 100 łódek, która powinna zacząć funkcjonować już w wakacje 2011 roku. Samo molo wzbogaci się m.in. o kapitanat i restaurację z tarasem widokowym.

Gdański Żuraw

Gdańsk, Rybackie Pobrzeże

To niezwykły budynek: obronna brama miejska i dźwig portowy w jednym. Jest to jednocześnie jeden z najstarszych dźwigów do przeładunku towarów z i na statki na naszym kontynencie: pierwsza wzmianka o nim pochodzi jeszcze z 1367 roku. Niestety nie dowiemy się, jak wtedy wyglądał, bo pierwszy Żuraw spłonął w pożarze kilkadziesiąt lat później. W obecnej formie ? czyli dwie murowane baszty obronne i drewniany dźwig z bramą pośrodku ? Żuraw został odbudowany w 1444 roku. Budynek był własnością miejską, urządzenie przeładunkowe obsługiwały ogromne, kilkumetrowej średnicy drewniane koła, które w ruch wprawiali robotnicy portowi. Żuraw ? starszy brat gdańskich dźwigów stoczniowych ? mógł unieść imponujący ciężar kilku ton na wysokość 11 metrów; służył nie tylko przeładunkowi towarów, ale również stawianiu masztów.

W 1945 roku Żuraw został podpalony przez Armię Czerwoną, odbudowano go po wojnie i przekazano Centralnemu Muzeum Morskiemu. Dziś można w nim oglądać wystawy o tematyce portowej, jest także możliwość wejścia do kół napędzających mechanizm dźwigu. Niestety, ze względów bezpieczeństwa, nie można go już uruchomić.

www.cmm.pl

Przejdź się z gwiazdami

Sopot, ulica Bohaterów Monte Cassino

To jedna z najbardziej popularnych ulic w Polsce. Miejsce prawdziwych pielgrzymek mieszkańców Trójmiasta, a przede wszystkim turystów, którzy ściągają tu z całej Polski i zagranicy. Niektórzy żartują, że niedługo latem trzeba będzie stać w kolejce, żeby przejść się tą ulicą, i coś w tym jest - kiedy tylko zaczyna się robić cieplej, ba - kiedy tylko choć trochę odpuszczą najcięższe mrozy - na sopocki deptak wychodzą prawdziwe tłumy.

Ulica Bohaterów Monte Cassino, zwana popularnie, choć niezbyt elegancko, Monciakiem, przebiega oczywiście przez samo centrum kurortu. I tylko z pozoru zaczyna się na głównym placu, koło kościoła św. Jerzego - warto się czasem wybrać także nieco wyżej, na odcięty od reszty Sopotu dwoma przejściami podziemnymi (pod linią kolejową i aleją Niepodległości), bardzo krótki, ale dość malowniczy odcinek tej ulicy. Największy ruch zaczyna się jednak oczywiście niżej - między kościołem a placem Przyjaciół Sopotu, skąd platformą nad nowo wybudowanym tunelem przejść można prosto na molo.

Na tym odcinku znaleźć można mnóstwo kafejek, restauracji, klubów i eleganckich sklepów, latem prawie każdy z lokali otwiera ogródek - te ostatnie są z jednej strony areną prawdziwego pokazu mody, z drugiej - strategicznym punktem do obserwacji tłumu przechodzącego ulicą.

A w tłumie oczywiście co i rusz dostrzec można znane twarze, a to telewizyjne gwiazdy na krótkich urlopach, a to muzyków, odpoczywających po koncertach i after party, trwających często do rana i kończących się na plaży, a to polityków, którzy też lubią się tu pokazać. Nasilenie ilości gwiazd powiększa się znacznie wtedy, kiedy w Sopocie albo innych częściach Trójmiasta odbywają się jakieś duże imprezy: któryś z sopockich festiwali, gdyński Open'er czy Festiwal Polskich Filmów Fabularnych. Wtedy dopiero można zdobyć dużo punktów w grze "zauważ celebrytę". A kiedy sezon się kończy, cały ruch zamiera praktycznie zupełnie, a ulica Bohaterów Monte Cassino, tak jak i cały Sopot, zamienia się w cichy, spokojny i pustawy kurort.

Usiądź na ławeczce Grassa

Gdańsk Wrzeszcz, plac Wybickiego

Gdańsk ma swojego noblistę - to Günter Grass, pisarz, który się tu urodził, spędził sporą część dzieciństwa. Akcja prawie wszystkich jego powieści w całości, albo przynajmniej w części, toczy się w Gdańsku i dotyka - czasem bardzo trudnych - spraw związanych z historią miasta. Przez wiele lat - wtedy, gdy o niemieckiej przeszłości Gdańska raczej się nie mówiło - Grass nie był tu zbytnio poważany, przynajmniej oficjalnie. Po 1989 roku zmieniło się to diametralnie, a kiedy pisarz 10 lat później otrzymał Nagrodę Nobla, był w Gdańsku fetowany z wielkim hukiem.

Miasto coraz bardziej dba o miejsca związane z pisarzem, jego dorobek jest przypominany w różnych formach (na przykład spektakl Teatru Wybrzeże na podstawie "Blaszanego bębenka"), staje się źródłem inspiracji dla młodych artystów (na przykład podczas multimedialnego festiwalu Grassomania). Pisarz doczekał się też oryginalnego pomnika. Postawiono go w miejscu, gdzie Grass się urodził - w Dolnym Wrzeszczu, na głównym skwerze w tej części miasta - na placu Wybickiego. To pomnik najbardziej znanej spośród stworzonych przez niego postaci, Oskara Matzeratha, małego dobosza z powieści "Blaszany bębenek". Oskar siedzi na ławeczce i każdy może się do niego przysiąść. Przy okazji odsłonięcia pomnika znany z lewicowych poglądów pisarz wszedł w nietypowy konflikt z władzami miasta - uznał, że powinno ono raczej wydać przeznaczone na pomnik pieniądze na instalację toalet w pobliskiej kamienicy, w której się urodził, a której obecni lokatorzy muszą, podobnie jak rodzina Grassa ponad pół wieku wcześniej, korzystać ze wspólnej łazienki na korytarzu.

Stocznia Gdańska

Gdańsk, ul. Doki

To bez najmniejszych wątpliwości jedno z najbardziej oryginalnych miejsc w Trójmieście. Pamiątka po jednym z największych i najważniejszych zakładów przemysłowych całego regionu, gdzie zrodził się robotniczy protest, który doprowadził do bezkrwawego obalenia komunizmu. Zmienia się każdego dnia coraz bardziej, przekształcana powoli w nowoczesną biurowo-handlowo-mieszkalną dzielnicę Młode Miasto. Ale zanim to nastąpi, koniecznie trzeba się tam wybrać i zobaczyć, jak stocznia wygląda dziś. W swoich złotych latach zajmowała kilkadziesiąt hektarów powierzchni. Dziś z tej potęgi ostało się niewiele - stocznia jako zakład przemysłowy zajmuje tylko ułamek dawnego terenu, odcięty od reszty kanałem. Cała reszta to przestrzeń, po której można w miarę swobodnie spacerować (oczywiście zachowując ostrożność), w małej tylko części zagospodarowany na potrzeby kultury czy biznesu. Wciąż jeszcze zobaczyć można tu najróżniejsze elementy stoczniowej infrastruktury: od wielkich hal, gdzie powstawały U-Booty, po dźwigi i walające się wszędzie, rdzewiejące drobiazgi.

Stoczniowe dźwigi

Są gigantyczne i większość z nich nadal działa, choć stocznia ograniczyła swoją produkcję. Czasem wykorzystywane są do niecodziennych zastosowań - swego czasu grupa gdańskich artystów przygotowała układ choreograficzny, w którym dźwigi wystąpiły w roli... tancerzy. Przez moment dźwigi były w dużym niebezpieczeństwie - w przyszłości miały zniknąć wraz z całą resztą stoczniowej infrastruktury. Na szczęście znalazły wielu obrońców. Dziś trwa dyskusja, czy powinny być pod opieką konserwatorską jako zabytek i istotny element gdańskiej panoramy. Władze Gdańska na razie wydzierżawiły jeden z dźwigów, który miał zostać zezłomowany. Chcą w ten sposób upamiętnić ofiary katastrofy smoleńskiej związane z Solidarnością i Stocznią Gdańsk - Annę Walentynowicz, Arkadiusza Rybickiego i Macieja Płażyńskiego.

Dźwigi można oglądać z bliska podczas wycieczki po stoczniowym terenie, z daleka najlepiej wyglądają z Góry Gradowej albo restauracji Panorama (na XVI piętrze w budynku gdańskiego Zieleniaka (ulica Wały Piastowskie 1).

Sala BHP

To XIX-wieczny, ceglany budynek, jeden z nielicznych stoczniowych obiektów wpisanych na listę zabytków. Jednak chroniony jest on nie ze względu na wyjątkową wartość architektoniczną, ale historyczną. To właśnie ten budynek w trakcie strajków sierpnia 1980 roku był siedzibą Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego; stąd koordynowano strajki w całym kraju. Wreszcie w tej sali strona rządowa oraz przywódcy Solidarności podpisali słynne 21 postulatów - a zdjęcie Lecha Wałęsy z ogromnym, czerwonym długopisem z podobizną papieża Jana Pawła II obiegło cały świat. W tej chwili sala BHP jest już po gruntownym remoncie, jednak udało się w 85 procentach zachować jej wygląd i wystrój sprzed trzech dekad. Pełni obecnie funkcje konferencyjno-wystawiennicze; można ją zwiedzać i oglądać historyczne i edukacyjne wystawy, przygotowywane przez Solidarność.

Wyrusz w rejs

Skoro jesteś nad morzem, po prostu nie ma innego wyjścia - musisz przeżyć chociaż drobną namiastkę morskiej przygody. W Trójmieście nie ma z tym problemu - jest co najmniej kilka miejsc, gdzie szczury lądowe mogą się zaokrętować na krótki rejs statkiem, katamaranem czy tramwajem wodnym. Trzy najważniejsze przystanie są w Gdańsku (przy Długim Pobrzeżu, czyli nie nad samym morzem, ale na łączącą się z nim Motławą), w Sopocie (oczywiście na molo) i w Gdyni (na nabrzeżu koło Skweru Kościuszki).

Odpływają z nich statki tzw. białej floty - nazwa o tyle adekwatna, że niewielkie jednostki, obsługujące wszystkie trójmiejskie linie, od lat malowane są właśnie na biało. Można nimi wypłynąć w rejsy na krótkie trasy, m.in. na Wyspę Sobieszewską, Półwysep Helski albo w rejs po Zatoce Gdańskiej. Nie ma się czego bać - owszem, podłoga nie jest do końca stabilna, może trochę bujać, ale choroby morskiej raczej nabawić się nie da. Chyba, że wyruszymy w nieco dłuższą podróż do Bałtijska.

Zobacz światło nad Bałtykiem

Latarnia Morska Gdańsk Nowy Port, ulica Przemysłowa 6a, www.latarnia.gda.pl; Latarnia Morska Gdańsk Port Północny, ulica Budowniczych Portu Północnego 2; Latarnia Morska Sopot, plac Zdrojowy 2

Choć od wielu lat cały ruch morski kierowany jest za pomocą nowoczesnych systemów radiowych i satelitarnych, to w prawdziwych portowych miastach nie może zabraknąć tradycyjnych przewodników marynarzy - latarni morskich. W Trójmieście oglądać można trzy takie budynki: dwa w Gdańsku oraz jeden w Sopocie. Słynna latarnia morska znajdowała się także w Gdyni Oksywie, ale została kompletnie zniszczona w trakcie wojny i nigdy już jej nie odbudowano.

Gdańskie latarnie różni od siebie prawie wszystko, a przede wszystkim data powstania: wybudowano je w odstępie równo jednego wieku. Latarnię w Nowym Porcie - jedną z najefektowniejszych nad Morzem Batyckim - oddano do użytku w 1894 roku. Ceglany budynek wzorowano na amerykańskiej, już nieistniejącej latarni w Cleveland nad jeziorem Erie. Obiekt przeszedł też do historii - to właśnie z latarni w Nowym Porcie w 1939 roku oddano strzały, które były sygnałem dla pancernika "Schleswig-Holstein", aby rozpocząć ostrzał Westerplatte. Latarnia nie działa do 1984 roku, obecnie można ją zwiedzać: znajdują się w niej świetnie zachowane historyczne urządzenia optyczne oraz wystawa poświęcona latarnictwu; z jej szczytu roztacza się niezwykły widok na Gdańsk i Zatokę Gdańską.

Latarnia w gdańskim Porcie Północnym, położona pomiędzy Twierdzą Wisłoujście i Westerplatte, jest najmłodszą polską latarnią. Uruchomiona została w 1984 roku - zastąpiła obiekt w Nowym Porcie. Wyróżnia ją nowoczesny wygląd: nie jest to charakterystyczny, okrągły ceglany budynek, ale biało-niebieska czworokątna wieża z przeszkloną galerią - przypomina raczej wieżę kontroli lotów, niż morski obiekt nawigacyjny. Niestety latarni nie można zwiedzać, ale na pewno warto zatrzymać się przed nią na moment w trakcie wyprawy na Westerplatte.

Latarnia morska w Sopocie, położona zaraz obok molo, jeszcze sto lat temu była... kominem kotłowni ówczesnego zakładu kąpielowego. Z czasem szpecący okolicę komin obudowano, tworząc wieżę widokową, która z kolei - po II wojnie światowej - stała się latarnią morską. Obecnie budynek - traktowany przede wszystkim jako wieża widokowa - można zwiedzać.

Obejdź dookoła najdłuższy blok w Polsce

Gdańsk Przymorze, ulice Obrońców Wybrzeża 4-10

Kolos PRL-owskiej architektury i megalomańska odpowiedź na rosnące potrzeby mieszkaniowe na Pomorzu. Gigantyczny blok na gdańskim osiedlu Przymorze, przy ulicy Obrońców Wybrzeża, powstawał w latach 1970-1973, zaprojektowali go Tadeusz Różański, Danuta Olędzka i Janusz Morek. Jest to najdłuższy blok w Polsce i jeden z najdłuższych w Europie. Obejście go dookoła to niezły spacer - falowiec ma 850 metrów długości, 32 metry wysokości, 11 kondygnacji (10 pięter plus wysoki parter), 16 klatek schodowych, znajdują się w nim łącznie 1792 mieszkania. Budowany był segmentami - gdy powstawały kolejne, w pierwszym mieszkali już lokatorzy.

Wbrew powszechnej opinii, falowce nie wzięły swojej nazwy tylko od charakterystycznej, łamanej konstrukcji, ale także specyficznego układu balkonów, który przypomina właśnie fale. Tak samo jest w przypadku budynku przy Obrońców Wybrzeża. Charakterystyczne dla niego jest także to, że do większości z mieszkań nie wchodzi się z klatek schodowych, ale z otwartych galeryjek od frontu, które łączą ze sobą sąsiadujące klatki schodowe. Według wielu architektów i historyków sztuki falowiec na Przymorzu uznawany jest za jedno z najważniejszych dzieł polskiego powojennego modernizmu. Jednak opinii tej nie podzielają jego mieszkańcy, którzy narzekają na niewielkie wymiary mieszkań i poszczególnych pomieszczeń (z tego powodu budynek nazywany bywa złośliwe "Szuflandią") i cieniutkie ścianki działowe - co pozwala podsłuchać sąsiadów mieszkających nawet parę drzwi lub pięter dalej -  oraz wiatr ciągle wiejący na wyższych galeryjkach. W falowcu mieszka blisko sześć tysięcy osób, co daje nam już niezłej wielkości miasteczko. Łatwo też obliczyć, że zameldowany w tym budynku jest mniej więcej co osiemdziesiąty gdańszczanin. W Gdańsku można znaleźć jeszcze kilka falowców - na Przymorzu, Stogach i w Nowym Porcie - ale już nie tak imponujących rozmiarów.

Zdobądź Bastion Jerozolimski

Co prawda w Gdańsku nie ma już średniowiecznego zamku, ale za to w samym centrum miasta znaleźć można obronny kompleks, położony na naturalnych wzgórzach morenowych. Grodzisko to w sumie aż 27 hektarów, znajdujących się nad dworcami PKP i PKS Gdańsk Główny, zamkniętych ulicami Nowe Ogrody, Powstańców Warszawskich, Generała Dąbrowskiego i 3 Maja. Miejsce to służyło celom obronnym już w XII wieku, jednak dzisiejszy kompleks urbanistyczny to budowle głównie z lat 1867-1874, które w większości zachowały się od tamtych czasów w praktycznie niezmienionej formie. Grodzisko w ciągu swojej historii stanowiło miejsce stacjonowania oddziałów gdańskich, pruskich, francuskich, niemieckich, a nawet - przez krótki okres - także radzieckich. Tamtejsze umocnienia uchroniły Gdańsk m.in. przed szwedzkim potopem.

Spacer po Grodzisku warto zacząć od jego najważniejszej części, czyli Bastionu Jerozolimskiego, z najwyższym jego punktem - stanowiącym jednocześnie doskonały punkt widokowy, z którego można obejrzeć Główne Miasto i tereny stoczniowe - czyli Górą Gradową. Najłatwiej dotrzeć tam przecinając park przy ulicy 3 Maja. Wchodząc na szczyt Góry Gradowej, mijamy ceglane schrony, pokryte wałami ziemi. Są one połączone ze sobą podziemnymi tunelami, które ciągną się zresztą po terenie całego Grodziska, łącząc poszczególne budowle. Idąc w stronę ulicy Powstańców Warszawskich, mijamy okazałą bramę fortów z dawną wartownią, najwspanialszą chyba budowlę Grodziska, czyli Redutę Napoleońską z wieżą obserwacyjną, kaponierę środkową i kaponierę południową. Cały ten teren pokryty jest zielenią, po drodze przysiąść można na jednej z ławek. Do kompleksu obronnego należały także liczne, warte uwagi budynki, obecnie pełniące niekiedy zgoła odmienne funkcje: wozownia artyleryjska (dziś: budynek mieszkalny) i szkoła wojenna (obecnie urząd pracy) przy ulicy 3 Maja czy areszt śledczy przy ulicy Kurkowej.

Na terenie Grodziska, w wyremontowanych pofortecznych wnętrzach przy Górze Gradowej działa Centrum Hewelianum, czyli centrum popularnonaukowe, skierowane przede wszystkim - choć nie tylko - do dzieci i młodzieży. Oprócz wystaw historycznych, odbywają się tam cykliczne imprezy popularyzujące wiedzę z zakresu fizyki, astronomii, historii czy biologii.

Źródło: M. Baran, P. Gulda "Zrób to w Trójmieście! Alternatywny przewodnik". Przewodnik można kupić w Kulturalnym Sklepie.

Więcej o: