Kultowo, blisko i tanio, a może z widokiem na ciepłe morze? Dolomity i Słowacja kontra Andora i Gruzja na narty

Kultowo, blisko i tanio, z widokiem na ciepłe morze, a może - smacznie i egzotycznie? Oto kilka pomysłów na wyjazdy narciarskie - od znanych Francji i Włoch, przez bliską Słowację po daleką Gruzję. Dlaczego warto się nad nimi zastanowić planując zimowy urlop?
Dolomity/ Fot. Shutterstock Dolomity/ Fot. Shutterstock Dolomity/ Fot. Shutterstock

Dolomity: bo są niemal kultowe

Dolomity: bo są niemal kultowe

Tę nazwę zna każdy miłośnik białego szaleństwa i albo już tam był i wraca w następnych latach, albo marzy, żeby w końcu się wybrać. Dolomity to jedno z najpiękniejszych i świetnie zorganizowanych miejsc dla narciarzy: w kolejnych dolinach znajduje się grubo ponad 1 tys. km tras narciarskich, codziennie można więc jeździć gdzie indziej, a całość otaczają wapienne szczyty o fantazyjnych kształtach. Można powiedzieć: bajka.

Choć Dolomity znajdują się we Włoszech, w niektórych miejscach częściej niż włoski słyszy się tu niemiecki. To rejon słynnego Południowego Tyrolu (niem. Südtirol) i sąsiadującego z nim Trydentu. Z Polski najłatwiej się tu dostać lecąc do Wenecji czy Mediolanu albo jadąc od strony Niemiec przez piękną widokowo przełęcz Brenner. Po kilkudziesięciu kilometrach auta z nartami na dachu zaczynają wjeżdżać na górskie serpentyny po lewej, aby dotrzeć w jedną z dolin (m.in. Val Gardena, Val di Fassa, Val di Fiemme) objętych karnetem Dolomiti Super-ski, albo po prawej, gdzie znajduje się mniejszy region karnetu Superskirama (Skirama Dolomiti Adamello-Brenta) ze słynną Val do Sole na czele.

Ten pierwszy jest największym terenem narciarskim w Europie objętym jednym karnetem - pozwala on jeździć na 1200 km tras w dwunastu ośrodkach. Atrakcji wystarczy tu na każdy dzień, nawet jeśli przyjedzie się na miesiąc, a tymi, które powodują przyspieszone bicie serca są: trasa Saslong (przy czym tutaj bicie serca jest dosłowne, bo to jeden z najbardziej stromych zjazdów świata), Marmolada (czyli góra, z której można zjechać 12-kilometrową trasą niemal spod szczytu o wysokości 3342) i kultowa Sella Ronda - 40-kilometrowa pętla prowadząca przez cztery przełęcze i cztery doliny wokół masywu grupy Sella.

Więcej: www.dolomitisuperski.com (7-dniowy karnet - 229-286 euro), www.skirama.it (7 dni ? 246-285 euro).

Andora/ Fot. Shutterstock Andora/ Fot. Shutterstock Andora/ Fot. Shutterstock

Andora i Alpy Nadmorskie, bo prawie nad ciepłym morzem

Andora i Alpy Nadmorskie, bo prawie nad ciepłym morzem

W Andorze, czyli jednym z najmniejszych państw europejskich, na nartach można jeździć w zasadzie wszędzie. Wciśnięta między Hiszpanię i Francję w całości jest położona na zboczach Pirenejów i zimą zamienia się w wielki ośrodek narciarski. Choć Andora leży niżej niż wiele regionów w Alpach Francuskich czy Włoskich, trasy są tu zróżnicowane, a ich długość - jak na państwo wielkością bliższe miastu - imponująca. Podzielono je między dwa ośrodki: Grandvalira (200 km) i Vallnord (ponad 60 km), oprócz tego jest wiele pojedynczych wyciągów. O nudę będzie trudno, bo na szczyt można się dostać helikopterem albo ratrakiem, by pomknąć w dół dziewiczymi zboczami, popularne są również psie zaprzęgi i baseny termalne.

O ile Andora jest coraz bardziej popularniejsza, o tyle o Alpach Nadmorskich słyszał mało kto. Do Francji jeździ się przecież w Trzy Doliny, a nie do Nicei. Tymczasem to śródziemnomorskie miasto dzieli zaledwie 70 km od stacji Isola 2000, a więc nadmorskie promenady z palmami można szybko zamienić na ośnieżone stoki. Stacja nie jest zbyt piękna ani klimatyczna, bo składa się z betonowych molochów z malutkimi apartamentami. Ale nie o zakwaterowanie chodzi: jest tu 120 km tras o różnej trudności, świetne warunki do jazdy poza nimi, dużo śniegu i jeszcze więcej śródziemnomorskiego słońca, przy którym w dole widać morze.

Więcej: www.skiandorra.ad, www.isola2000.com.

Słowacja, Jasna-Chopok/ Fot. Shutterstock Słowacja, Jasna-Chopok/ Fot. Shutterstock Słowacja, Jasna-Chopok/ Fot. Shutterstock

Słowacja, bo blisko i znajomo

Słowacja, bo blisko i znajomo

Cieszący się popularnością narciarski klasyk, tuż za miedzą, dzięki czemu na narty można wyskoczyć nawet na weekend - zwłaszcza jeśli jest się mieszkańcem południowej Polski. Najbardziej popularne ośrodki narciarskie znajdują się w Tatrach Wysokich (Tatrzańska Łomnica, na której sezon trwa do maja; Szczyrbskie Jezioro; Stary Smokowiec), Tatrach Niżnych (Jasna Chopok, Donowały), Małej i Wielkiej Fatrze (Rużomberok), a także w Beskidach. Jest tu także duża oferta dla dzieci (parki) i tych, którzy nie jeżdżą na nartach (aquaparki ze słynnym ośrodkiem Tatralandia na czele, zjazdy na sankach czy bardziej awangardowo - np. na snowbike'u, czyli rowerze z deskami zamiast kół).

Więcej: www.visitslovakia.com, www.vt.sk, karnety - www.gopass.sk.

Gruzja, Gudauri/ Fot. Shutterstock Gruzja, Gudauri/ Fot. Shutterstock Gruzja, Gudauri/ Fot. Shutterstock

Gruzja, bo smacznie i egzotycznie

Gruzja, bo smacznie i egzotycznie

Gruzja nieustająco znajduje się na czele ulubionych kierunków Polaków. Od późnej wiosny do je-sieni język polski można usłyszeć właściwie wszędzie - od plaż nad Morzem Czarnym po góry Wysokiego Kaukazu na północy i wykute w skałach miasta na południu. Kolejnych turystów oprócz krajobrazów przyciąga kuchnia i miejscowa gościnność, która stała się wręcz legendarna. W dodatku łatwo się tam dostać - oprócz linii regularnych na trasach Warszawa/Katowice - Kutaisi lata Wizzair, w którym przy odrobinie szczęścia można kupić bilety w cenie pociągu nad polskie morze, a do przekroczenia granicy wystarczy dowód osobisty.

Zimowa Gruzja jest zdecydowanie mniej popularna. W tej chwili znajdują się tam dwa, zupełnie różne, ośrodki narciarskie. Starszy i mniejszy to Bakuriani, do którego można się dostać w godzinę ze słynnego za czasów radzieckich miasta-sanatorium Bordżomi (tu zaś zarówno z Tbilisi, jak i Kutaisi, kursują regularne marszrutki). Do Bakuriani przyjeżdża się raczej dla klimatu: guesthousów w tradycyjnych domach, serwowanej w nich kuchni i zabójczo mocnej czaczy. Wyczynowcy na nartach tu raczej nie poszaleją: w miasteczku i wokół niego jest pięć terenów zjazdowych z pojedynczymi wyciągami.

Zupełnie inaczej rzecz się ma w Gudauri: ośrodek został zbudowany od zera w latach 80. na zboczach Kaukazu niemal u stóp znanej góry Kazbek. Żeby się tu dostać, trzeba ruszyć z Tbilisi spektakularną i piękną widokowo Gruzińską Drogą Wojenną wijącą się przez góry aż do rosyjskiego Władykaukazu. Gudauri leży na wysokości 2200 m.n.p.m. i składa się właściwie z zaplecza hotelowo-restauracyjnego - dla "klimatu" trzeba podjechać do niedalekich słynnych wśród turystów Kazbegów. W porównaniu do Włoch czy Austrii zorganizowanych stoków nie ma tu za dużo, ale to nie one są największą atrakcją tego miejsca: pod Kazbek przyjeżdża się, by szusować poza trasami z wysokości nawet 4 tys. m.n.p.m. - o ile oczywiście stać nas na helikopter, który nas tam wwiezie.

Pierwszy wyciąg powstał także w Mestii - krainie do niedawna niemal mitycznej, bo trudno dostępnej.

Więcej: www.gudauri.info, www.mestiaresorts.ge